Gerhard Schröder zrezygnował ze stanowiska w zarządzie największego rosyjskiego koncernu gazowego. Już więcej nie będzie decydował o inwestycjach Gazpromu. To druga tego typu decyzja w ostatnich dniach. 20 maja były kanclerz Niemiec poinformował, że nie będzie dłużej zasiadał w radzie nadzorczej innego rosyjskiego giganta energetycznego, firmy Rosneft, której był przewodniczącym.
Schröderowi w zasiadaniu w radach nadzorczych obu spółek ściśle związanych z Kremlem nie przeszkadzał fakt, że Władimir Putin ponad trzy miesiące temu rozpoczął zbrodniczą inwazję na Ukrainę. Unia Europejska postanowiła więc zastosować inne narzędzia, aby przekonać go do podjęcia właściwej decyzji.
Gerhard Schröder wystraszył się sankcji
W podjęciu decyzji pomógł mu dopiero Parlament Europejski, który zagroził mu wpisaniem go na unijną listę sankcji, jeśli nie zrezygnuje z piastowanego stanowiska. Projekt rezolucji, w którym wspomniano o Gerhardzie Schroederze oraz byłej austriackiej minister spraw zagranicznych Karin Kneissl, poparły przez cztery największe frakcje w Parlamencie Europejskim.
W rezolucji napisano, że „byli politycy (...) zrezygnowali ostatnio ze swoich stanowisk w rosyjskich firmach i stanowczo domaga się, by inni, tacy jak Karin Kneissl i Gerhard Schroeder, zrobili to samo”. Co ciekawe, pomysłem Unii Europejskiej nie był zachwycony obecny kanclerz Olaf Scholz. Uważał, że umieszczenie go na liście sankcji byłoby niewłaściwe. Z zadowoleniem przyjął jednak decyzję o pozbawieniu Schroedera biura i personelu w niemieckim parlamencie.
Czytaj też:
Gazprom spełnił swoją groźbę. Rosyjski gaz przestał płynąć do Finlandii