Za prąd zapłacimy jeszcze więcej. Ceny energii biją rekordy

Za prąd zapłacimy jeszcze więcej. Ceny energii biją rekordy

Rząd zmienia zdanie. Więcej odbiorców dostanie dopłatę do prądu
Rząd zmienia zdanie. Więcej odbiorców dostanie dopłatę do prądu Źródło: FreeImages.com
Ceny energii z dostawą na przyszły rok z dnia na dzień rosną. Zdaniem analityków BM Pekao, to przełoży się na wyższe rachunki dla gospodarstw domowych.

Ceny na Towarowej Giełdzie Energii biją rekordy. We poniedziałek kontrakty z dostawą na przyszły rok przekroczyły 1200 złotych za megawatogodzinę. W najpopularniejszym kontrakcie za 1 MWh na rok 2023 trzeba było zapłacić 1243 zł. W roku 2021 za taki sam kontrakt płacono ok. 360 zł. We wtorek było jeszcze drożej, w najpopularniejszym kontrakcie płacono 1323,9 zł za MWh.

Bardzo wysokie są też ceny kontraktów z dostawą na następny dzień. Jak podaje „Rzeczpospolita”, we wtorek za megawatogodzinę płacono ponad 1200 złotych. Z kolei na rynku bilansującym, gdzie kupuje się brakującą energię bez kontraktów długoterminowych, megawatogodzina kosztowała około 2500 złotych.

Rachunki pójdą w górę

Zdaniem analityków BM Pekao, od początku roku średnia cena energii w kontraktach z dostawą na rok 2023 wynosi 836 zł za megawatogodzinę. Gdyby taka cena się utrzymała, cen w taryfie G, czyli tej, którą objęta jest większość gospodarstw domowych, wzrośnie o ok. 115 proc. Przy takim wzroście spółki energetyczne będą mogły sobie zrekompensować wyższe koszty zakupu energii.

Wysokość taryf na przyszły rok poznamy w grudniu. Jesienią do Urzędu Regulacji Energetyki zaczną spływać wnioski taryfowe od operatorów.

Skąd się biorą wysokie ceny?

Jak podaje „Rzeczpospolita”, ceny kontraktów na energetyczne rosną od momentu, w którym Gazprom ograniczył transport gazu do Europy gazociągiem Nord Stream 1. Gaz jest podstawowym surowcem służącym do produkcji energii w Europie Zachodniej, dlatego podwyżki cen na giełdach energetycznych dotknęły cały kontynent. Także Polskę, gdzie wciąż energia produkowana z węgla jest tańsza.

Wysokie ceny to jednak nie tylko efekt ograniczonych dostaw gazu. W górę windują je obawy o dostępność węgla na najbliższy sezon grzewczy oraz wysokie ceny dostępnego surowca.

Czytaj też:
Kto odpowiada za inflację? Polacy podzieleni

Źródło: Rzeczpospolita