Trwa sejmowa debata na temat cen energii elektrycznej. Posłanki i posłowie zadali pytania w sprawie rządowego projektu ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców energii elektrycznej w 2023 roku w związku z sytuacją na rynku energii elektrycznej. Wprowadza ona m.in. zamrożenie cen na poziomie z tego roku dla gospodarstw domowych, w których zużycie nie przekracza 2 MWh (2000 kWh) rocznie.
– To jest dzień świstaka. Stoję przed państwem kolejny raz i kolejny raz padają te same, nieprawdziwe tezy. Kolejny raz udzielam na nie odpowiedzi i kolejny raz mam dowód na najsmutniejszą rzecz, jaką widzę, czyli że rozmawiamy o projekcie ustawy, której przynajmniej część z państwa w ogóle nie przeczytała – powiedziała Anna Łukaszewska-Trzeciakowska, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.
Dwie Elektrownie Bełchatów na dachach
Sekretarz stanu w MKiŚ przedstawiła zrealizowane projekty w panele fotowoltaiczne, porównując je do mocy wytwarzanej przez najbardziej znaną z polskich elektrowni węglowych, czyli Elektrowni Bełchatów.
– Od 2015 do 2025 ze wszystkimi rozpoczętymi już inwestycjami przybędzie nam 20 GW mocy z fotowoltaiki. Od 2015 przybyło już 10 GW, czyli powstały dwie Elektrownie Bełchatów na dachach Polaków. Tak bardzo blokujemy rozwój energii odnawialnej – powiedziała.
Unia Europejska nie ma pomysłów
Anna Łukaszewska-Trzeciakowska przyznała także, że obecnie w Unii Europejskiej nie ma bezpośrednich planów na obniżenie cen energii. Wszystkie tego typu działania są podejmowane lokalnie, przez polski rząd.
– Ja też uważam, że powinny spaść ceny energii na rynkach. Mamy bardzo duże problemy z tym, aby przekonać do tego Europę. Na razie propozycje są następujące: obowiązkowe redukcje, Windfall Tax, czyli podatek od zysków nadzwyczajnych, redukcja marży. Nie ma mowy na temat ograniczenia cen energii, a my nad tym pracujemy. Reagujemy w sposób realny i praktyczny – powiedziała.
Czytaj też:
Rząd przyjął projekt ustawy ws. zamrożenia cen prądu. Zmiany m.in. dla dużych rodzin i rolników