Dom w Bieszczadach spłonął doszczętnie. Śledczy sprawdzą, czy do pożaru przyczyniła się fotowoltaika

Dom w Bieszczadach spłonął doszczętnie. Śledczy sprawdzą, czy do pożaru przyczyniła się fotowoltaika

Pożar domu w Bieszczadach
Pożar domu w Bieszczadach Źródło:Facebook / OSP KSRG Baligród
15 sierpnia w Bieszczadach spłonął drewniany dom, do którego czteroosobowa rodzina wprowadziła się zaledwie rok wcześniej. Policja ustala, czy przyczyną pożaru mogły być panele fotowoltaiczne. Z danych Państwowej Straży Pożarnej wynika, że w 18 proc. przypadków, w których powodem pożaru była instalacja fotowoltaiczna, przyczyną był jej wadliwy montaż, a w kolejnych 18 proc. – awaria sprzętu.

15 sierpnia, który został określony najgorętszym dniem tego roku, po godzinie 13:00 służby ratunkowe w Lesku otrzymały informację o pożarze mieszkalnego drewnianego domu w Strzebowiskach na Podkarpaciu. Na miejsce skierowano jednostki z Baligrodu, Cisnej oraz Wetliny, a także policję i Zespół Ratownictwa Medycznego. Nie udało się powstrzymać ognia, który błyskawicznie zajmował kolejne pomieszczenia wybudowanego zaledwie rok wcześniej domu. Spłonął doszczętnie, ucierpiał też właściciel. Nic nie stało się dzieciom, które w chwili wybuchu pożaru znajdowały się z ojcem w domu.

facebook

Policjanci badają, czy panele fotowoltaiczne spowodowały pożar

Jak nieoficjalnie dowiedział się money.pl, nie wyklucza się, że do pożaru doprowadziła instalacja fotowoltaiczna. Wątku tego nie chciał rozwijać pytany przez serwis rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Lesku, kpt. Marek Wdowin. Przyznał tylko, że przyczyny pożaru bada policja.

Z kolei oficer prasowy komendanta powiatowego policji w Lesku, st. sztab. Katarzyna Fechner powiedziała, że ze wstępnych ustaleń wynika, że było to zwarcie w instancji elektrycznej, ale nie wiadomo, co je konkretnie wywołało.

Eksperci od fotowoltaiki uczulają posiadaczy paneli, które instalowali samodzielnie, by sprawdzili ich funkcjonowanie. Podczas upałów mogą być one bardziej awaryjne niż w chłodniejsze dni. Częstym problemem w czasie upałów są np. złączki w instalacji, które pod wpływem wysokiej temperatury ulegają uszkodzeniu.

Strażacy potwierdzają: panele mogą doprowadzić do pożaru

Temperatury na rozgrzanym dachu sięgają obecnie 70, a nawet 80 stopni. Natomiast w nocy spadają do 20 stopni. – Różnice w temperaturach powodują, że tworzywo w złączkach często się odkształca powodując przerwanie obwodu i wystąpienie groźnego tzw. łuku elektrycznego, a w konsekwencji pożaru – wyjaśnił rzecznik prasowy Komendy Powiatowej PSP w Gorlicach, bryg. Dariusz Surmacz.

Z zebranych przez Państwową Straż Pożarną danych wynika, że w 18 proc. przypadków, w których powodem pożaru była instalacja fotowoltaiczna, przyczyną był jej wadliwy montaż, a w kolejnych 18 proc. – awaria sprzętu.

A jak to wygląda za granicą? Według danych grupy badawczej Fraunhofer ISE w ciągu ostatnich 20 lat w Niemczech odnotowano 350 pożarów systemów solarnych. To zaledwie 0,006 proc. tego rodzaju zniszczeń na 1,4 mln wszystkich instalacji zasilanych słońcem w Niemczech. Daje to nadzieję, że przy właściwie wykonanym projekcie oraz prawidłowej instalacji, panele fotowoltaiczne są bardzo bezpieczne jeżeli chodzi o zagrożenie pożarowe.

Pożar paneli fotowoltaicznych. Strażacy działają inaczej

Gaszenie pożaru wywołanego przez panele przebiega inaczej niż w przypadku pożarów, które źródła mają w innym zdarzeniu. „Panele fotowoltaiczne zmieniają energię promieniowania słonecznego na energię elektryczną, czyli generują napięcie. Pojedynczy panel wytwarza około 30-45V napięcia stałego. Prąd z paneli płynie przewodami do falownika (inwertera), który zamienia napięcie stałe na napięcie zmienne, wykorzystywane w domach, o napięciu 230-240V oraz częstotliwość 50Hz” – wyjaśnia sposób działania paneli serwis Murator Plus.

Podczas pożaru jedną z podstawowych czynności strażaków jest odłączenie dopływu prądu do instalacji elektrycznej. Ogranicza to ryzyko porażenia prądem, gdyż najczęściej używanym środkiem gaśniczym jest woda, która go przewodzi. Niestety, w przypadku kiedy fotowoltaika jest na dachu, pomimo odłączenia falownika od sieci elektroenergetycznej, panele nadal generują napięcie. Uszkodzenie kabli na skutek pożaru może powodować tworzenie nowych i niespodziewanych dróg obwodu elektrycznego i stanowi zagrożenie dla ewakuujących się ludzi oraz strażaków. Same moduły nie przyczyniają się do rozprzestrzeniania ognia, dlatego środki gaśnicze podaje się bezpośrednio na nie, opisuje serwis.

Pod koniec czerwca zapaliły się panele na dachu kościoła pod wezwaniem św. Floriana w Sosnowcu.

Czytaj też:
Po zainstalowaniu pompy ciepła z fotowoltaiką rachunki wzrosły 4-krotnie. Jak to wyjaśnić?
Czytaj też:
Fotowoltaika wkracza do miast. Rząd przeznaczy pół miliarda zł na dotacje

Opracowała:
Źródło: money.pl / Murator Plus