Były minister o górniczych związkowcach: „Chyba ktoś tu mentalnie odjechał”

Były minister o górniczych związkowcach: „Chyba ktoś tu mentalnie odjechał”

Janusz Piechociński
Janusz Piechociński Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski / newspix.pl
Należałoby pójść do przedstawicieli górniczych związków zawodowych, żeby zapytać, czy wiedzą co robią, domagając się teraz podwyżek lub jednorazowych bonusów. Chyba bowiem ktoś nam tu mentalnie odjechał – uważa były minister gospodarki Janusz Piechociński. To jego reakcja na dalsze żądania płacowe w sytuacji, w której polski węgiel od dawna nie jest konkurencyjny wobec zagranicznego.

Zapotrzebowanie na węgiel wcale nie maleje i to niezależnie od zapowiedzi, że sukcesywnie będzie wypierany przez inne surowce energetyczne. Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) szacuje, że w 2023 r. globalny popyt na węgiel po raz pierwszy przekroczył 8,5 mld ton. Mimo to polskie kopalnie mają poważny problem ze zbytem swojego surowca. Według Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) w 2023 r. eksport węgla wyniósł 4,2 mln ton, z czego tylko 0,8 mln ton to było paliwo dla energetyki, a reszta to węgiel koksowy, wykorzystywany do produkcji stali. Polsce natomiast opłaca się sprowadzać węgiel nawet z odległych stron świata — Australii, Kolumbii, USA czy Kazachstanu. W 2023 roku importowaliśmy niemal 17 mln ton, z czego 14,8 mln ton to był węgiel energetyczny.

Drogi polski węgiel

– Polska produkuje węgiel dziesięć razy drożej niż Australia czy Indonezja.Prawdziwym problemem jest więc koszt wydobycia, a nie brak popytu — tłumaczy Bartłomiej Derski z portalu wysokienapiecie.pl.

Z czego wynikają te wysokie koszty? Jak wyjaśnia serwis Business Insider, to w pierwszej kolejności pokłosie trudnych warunków geologicznych, niskiej wydajności i dużego udziału wynagrodzeń w ogólnych wydatkach. „W Polsce fedrujemy coraz głębiej, a więc coraz drożej. Koszty działania kopalń głębinowych są zdecydowanie wyższe niż w kopalniach odkrywkowych, gdzie surowiec zalega płytko pod ziemią. A takie tańsze w eksploatacji złoża mają np. Rosja czy Chiny. Do tego dochodzą liczne zagrożenia, w tym metanowe, a także umiejscowienie kopalń w terenach zabudowanych” – czytamy w analizie sprzed kilkunastu tygodni.

Wysokie wynagrodzenia to w ogromnej mierze skutek wieloletnich zabiegów górniczych związków zawodowych, które wynegocjowały sowite pensje i wiele dodatków. Efekt: w 2023 r. pensje i inne świadczenia pracownicze stanowiły średnio 45 proc. wszystkich wydatków na działalność operacyjną. Dla związkowców to wciąż za mało: związki walczą o podwyżki w przedziale 12,4 do 15 proc.

Piechociński zastanawia się, czy związki górnicze wiedzą, co robią

Zdenerwowania taką niefrasobliwością nie kryjeJanusz Piechociński, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Polska-Azja, były wicepremier i minister gospodarki.

– Należałoby pójść do przedstawicieli górniczych związków zawodowych, żeby zapytać, czy wiedzą co robią, domagając się teraz podwyżek lub jednorazowych bonusów. Chyba bowiem ktoś nam tu mentalnie odjechał. A przecież wzrost kosztów górnictwa musi być brany pod uwagę. Jeżeli średnia wydajność na jednego górnika w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej oscyluje wokół poziomu nieco powyżej 500 ton, to widać skalę problemu – powiedział w rozmowie z serwisem wnp.pl.

Dodał, że w Chinach mamy do czynienia ze wzrostem efektywności wykorzystania energii – nie do pomyślenia w Polsce.

– Oni przykładowo budują nowe bloki węglowe o wysokiej sprawności, a przy tym eliminują te przestarzałe. U nas jakoś się o tym nie mówi – podkreślił i podał, że w lipcu Chiny odnotowały produkcję węgla na poziomie 390,37 mln ton. I do 2030 roku będą zwiększać skalę emisji, aż zastąpią ją reaktory jądrowe. – Słyszymy, że Polska Grupa Górnicza zamierza rozpocząć wręczanie wypowiedzeń pracownikom spółki, którzy do 1 lipca 2024 roku uzyskali prawo do emerytury. Widać musiało wiele czasu minąć, żeby wreszcie podjąć taką decyzję.

PGG żegna się z emerytami

To ostatnie to prawda: kilka dni temu Polska Grupa Górnicza ogłosiła, że w sierpniu rozpocznie wręczanie wypowiedzeń pracownikom spółki, którzy do 1 lipca 2024 roku uzyskali prawo do emerytury.

– Planujemy, że zwolnienia obejmą grupę 364 pracowników (pozostali z początkowo planowanej liczby 435 osób zwolnili się sami), ale stosunki pracy rozwiążemy z ok. 260–270 pracownikami (cześć osób jest np. objęta szczególną ochroną związkową) – powiedział Damian Czoik, dyrektor personalny spółki.

Każda osoba otrzyma odprawę zależną od stażu pracy w PGG (w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia, jeżeli jest zatrudniona w PGG co najmniej 8 lat, dwumiesięcznego wynagrodzenia, jeżeli jest zatrudniona od 2 do 8 lat, jednomiesięcznego wynagrodzenia, jeśli jest zatrudniona krócej niż dwa lata). Ponadto otrzyma odprawę emerytalną w wysokości 20 tys. zł (jeżeli od nabycia uprawnień emerytalnych do rozwiązania stosunku pracy nie upłynęło więcej niż 6 miesięcy) albo odprawę jednomiesięczną (w przypadku, gdy od nabycia uprawnień emerytalnych do rozwiązania stosunku pracy upłynęło ponad 6 miesięcy).

"Konieczność zmniejszenia zatrudnienia wynika z trudnej sytuacji finansowej spółki. Pomysł objęcia zwolnieniami tych pracowników, którzy z racji wieku i stażu nabyli już prawo do emerytury, był konsultowany ze stroną społeczną" – napisano w komunikacie spółki.

Czytaj też:
Polski węgiel wciąż na państwowej kroplówce. Tylko PGG będzie potrzebowała ponad 5 mld zł wsparcia
Czytaj też:
Jaka przyszłość czeka polski węgiel? „Może mieć wciąż swoje pięć minut”

Opracowała:
Źródło: Wprost