Ustawa 10H, czyli co? Sejm ma się zająć nowelizacją, która od lipca leży w sejmowej „zamrażarce”

Ustawa 10H, czyli co? Sejm ma się zająć nowelizacją, która od lipca leży w sejmowej „zamrażarce”

Wiatraki, zdjęcie ilustracyjne
Wiatraki, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Unsplash / Waldemar Brandt
Ustawa odległościowa, zwana też ustawą 10H, może w końcu trafić do prac Sejmu, Gotowa nowelizacja rozwiązania czeka w sejmowej zamrażarce od lipca.

Na najbliższym posiedzeniu, które odbędzie się od 30 listopada do 2 grudnia włącznie, Sejm zajmie się najprawdopodobniej ustawą wiatrakową, czyli tak zwaną ustawą 10H. Nowelizacja prawa jest gotowa już od lipca, ale parlament zwlekał z pracami w tym zakresie. Teraz sprawa ma przyspieszyć. Czym właściwie jest głośna ustawa?

Ustawa 10H, czyli co?

Ustawa wiatrakowa, ustawa 10H, ustawa odległościowa, a precyzyjnie ustawa z dnia 20 maja 2016 roku o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, to rozwiązanie, które miało uregulować rozwój wiatrowej części energetyki odnawialnej w Polsce. Większość ekspertów już wtedy twierdziła, że akt prawny prawdopodobnie sprawi, że budowa wiatraków stanie się właściwie niemożliwe. Po latach widać, że mieli rację.

Najczęściej nazywana jest ona ustawą 10H. Skrót ten odnosi się do jej meritum i czynnika, który de facto sprawił, że rozwój rynku w Polsce od 2016 roku bardzo spowolnił, a w niektórych obszarach kraju w ogóle się zatrzymał. 10H, to nic innego, jak zapisana prawnie odległość, która musi zostać zachowana od najbliższych zabudowań, aby móc postawić nową turbinę wiatrową. Jest to dziesięciokrotność wysokości masztu wiatraka.

Najczęściej stosowanymi wiatrakami są takie, których wysokość waha się od 95 do nawet 120 metrów. Zgodnie z ustawą, ich ustawienie od najbliższych zabudowań (nie tylko mieszkalnych), musi przekraczać 950 metrów w przypadku tego pierwszego i aż 1200 metrów biorą pod uwagę najwyższy.

Ministerstwo Rozwoju i Technologii, a także Ministerstwo Klimatu i Środowiska, czyli dwa resorty odpowiedzialne za przygotowanie nowelizacji ustawy, którą Rada Ministrów przyjęła i skierowała do Sejmu na początku lipca, uważają, że odległości te trzeba zmienić.

W nowelizacji ustawy, która trafiła do „zamrażarki” marszałek Elżbiety Witek, wpisano bardzo liberalną, jak na dotychczasowe zapisy zasadę zachowania minimum 500 metrów od zabudowań. Wywołało to jednak duży sprzeciw wśród niektórych koalicjantów, ale także członków Prawa i Sprawiedliwości. Branża uważa jednak, że tego typu liberalizacja przepisów mogłaby zwiększyć aż 25-krotnie ilość dostępnych terenów pod inwestycje wiatrakowe.

Wiatrakowe starcie wewnątrz koalicji

– Zwiększamy produkcję prądu z Odnawialnych Źródeł Energii. Mamy gigantyczne przyrosty, jeśli chodzi o wiatraki i fotowoltaikę. Przygotowaliśmy w naszym ministerstwie projekt (nowelizacji ustawy 10H – przyp. red.), ministerstwo klimatu nieco go zmodyfikowało i teraz on czeka na decyzję Sejmu. Proszę pamiętać, w jakim czasie to wszystko się działo – powiedział 28 listopada minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.

Właśnie trudnym czasem na rynku energii przedstawiciele rządu tłumaczą opóźnienia w pracy nad nowelizacją ustawy. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że chodzi także o poważne tarcia wewnątrz koalicji rządzącej. O pierwszej wątpliwości mówił nam niedawno przedstawiciel Greenpeace Polska.

– To, że ta nowelizacja w ogóle się pojawiła, pokazuje, że w rządzie jest wiele osób, które rozumieją, że ta energia jest nam niezbędna. Ona została zablokowana przez ideologicznych przeciwników tego typu rozwiązań, którzy zbudowali sobie kapitał polityczny na poparciu małej grupy sfrustrowanych osób. Warto tu wspomnieć europosłankę Annę Zalewską, która jeździła od miejscowości do miejscowości i opowiadała historię o tym, jak to nie chce zostać zabita przez urwaną łopatę od wiatraka. Teraz wszyscy jesteśmy ofiarami tego populizmu, bo wiatr w miksie powoduje to, że jest on nie tylko czystszy, ale także tańszy – mówił w wywiadzie dla Wprost Paweł Szypulski, dyrektor programowy w Greenpeace Polska.

Drugim wątkiem był sprzeciw Solidarnej Polski. Dość otwarcie mówiło się, że posłowie z partii Zbigniewa Ziobry mogą zablokować nowelizację ustawy, jeśli stanowiska w rządzie nie dostanie Janusz Kowalski. Jak dobrze wiemy, został on wiceministrem rolnictwa, który ma odpowiadać głównie za tematy energetyczne. Wydaje się, że kwestie wewnątrzpartyjne nie będą problemem. Wyjaśniony został także najprawdopodobniej „spór” z Solidarną Polską.

– Wiemy, że jest pewien, że tak powiem, brak konsensusu w klubie parlamentarnym co do tego, w jaki sposób mają być liczone odległości, bo to jest kluczowa rzecz – mówił niedawno rzecznik rządu Piotr Müller, odnosząc się w ten sposób do blokowania ustawy przez ziobrzystów. Jednocześnie rzecznik rządu zaznaczył, że celem Zjednoczonej Prawicy jest przyjęcie ustaw w znowelizowanej formie.

Sejm zajmie się 10H

W sprawie ustawy wiatrakowej ma jednak nastąpić przełom. Po tym, jak rząd wprowadził dopłaty do węgla, a także zamroził taryfy na prąd i gaz, posłowie i posłanki mają się zająć w końcu odkładaną od pół roku nowelizacją 10H. Minister Waldemar Buda poinformował, że według jego wiedzy, prace nad ustawą mają się rozpocząć podczas posiedzenia Sejmu, które odbędzie się w dniach 30 listopada – 2 grudnia lub na kolejnym posiedzeniu. Sygnał z rządu jest jednak jasny, ustawa 10H nie spędzi kolejnych miesięcy w sejmowej zamrażarce.

Czytaj też:
Paweł Szypulski z Greenpeace dla Wprost: Opowieść o budowie elektrowni jądrowej to jak oglądanie bardzo długiego serialu, którego najnowszy sezon bardzo się popsuł
Czytaj też:
Korekta zasady 10H i wiele innych. Rząd zapowiada zmiany, OZE na celowniku