Samsung S23 Ultra. Cudowny smartfon, który zwala z nóg ceną

Samsung S23 Ultra. Cudowny smartfon, który zwala z nóg ceną

Samsung S23 Ultra – najnowszy flagowiec koreańskiej firmy
Samsung S23 Ultra – najnowszy flagowiec koreańskiej firmy Źródło: WPROST.pl / Krzysztof Sobiepan
Samsung Galaxy S23 Ultra jest flagowcem pełną gębą. Telefon z cudownym ekranem, niesamowitymi osiągami, całkiem potężnym aparatem i zaskakująco dobrą baterią jest ewolucją idei z zeszłego roku. To wszystko opłacił jednak ceną, która zwala z nóg.

Samsung Galaxy S23 Ultra zdecydowanie nie jest totalną rewolucją formatu flagowca, jaki poznaliśmy w 2022 roku. Urządzenie ma swoją premierę zaledwie rok po S22 Ultra i powtarza wiele elementów z zeszłorocznego telefonu premium koreańskiej firmy.

Z jednej strony niewiele zmienia się koncepcyjnie. A z drugiej nie można powiedzieć, że Samsung stanął w miejscu – m.in. pod względem podzespołów czy osiągów. Jak więc sprawuje się smartfon?

Design S23 Ultra – kosmetyka, ale ważna

Zmiany w designie telefonu są subtelne, ale wyczuwalne przy dłuższym używaniu. Po pierwsze, ekran jest płaski i warstwa dotykowa nie „wyjeżdża” na boki. Dla mnie jest to znaczący plus, bo zwykle przypadkowe dotykanie krańców zaokrąglonych wyświetlaczy tylko mnie denerwowało.

Po drugie, Samsung zdecydował się też nieco zmienić sposób, w jaki zaokrąglone są boki urządzenia. W S22 Ultra boczek był dokładnym półkolem, a w najnowszym modelu jest to jakby prostokąt z zaokrąglonymi rogami. Nową formę także traktuje za plus, bo urządzenie po prostu pewniej się chwyta.

Samsung S23 Ultra – prezentacja

Matowa faktura plecków jest bardzo przyjemna w dotyku, telefon dobrze leży w ręku, ale urządzenie ma też swoją wagę – 234g. Jeśli go (odpukać) upuścimy, to zarówno front, jak i tył chroni Gorilla Glass Victus 2. Ramka wykonana jest zaś ze zbrojonego aluminium.

Rozmiar telefonu jest obecnie kwestią dość indywidualną. Dla moich rąk 6,8 cala S23 Ultra zbliża się już do górnej granicy komfortu, na przykład przy trzymaniu urządzenia jedną ręką. W jednej z moich par spodni smartfon dość komicznie wystawał też z kieszeni w aż jednej trzeciej, jakby był ciekawy świata.

Aparaty – 200 MP robi swoje

Przedstawiając urządzenie światu, producent bardzo mocno skupił się na zareklamowaniu nowości i ulepszeń dotyczących aparatów Samsunga S23 Ultra. Główną zmianą jest podstawowy obiektyw – teraz z sensorem 200 MP, w porównaniu do zeszłorocznych 108 MP. Powraca też optyczna stabilizacja obrazu (OIS), która obecnie ma działać jeszcze sprawniej.

Głównym celem „wysokiego numerka” jest jak się wydaje marketing. W podstawowych trybach fotograficznych Samsung korzysta bowiem z technologii pixel binning, łączącej piksele w podgrupki po 4 (50 MP) lub nawet po 16 (w praktyce 12 MP). Piksele działające w grupach pozwalają nam jednak na uzyskanie ostrzejszych ujęć z lepszym przechwytywaniem światła w różnych warunkach fotograficznych. Oczywiście można też wymusić pełne 200 MP, ale funkcja ta jest schowana w opcjach.

Kolejną zmianą w porównaniu do flagowca z zeszłego roku jest kamerka selfie. Najnowszy model cechuje się rozdzielczością 12 MP zamiast 40 MP. Wydaje się jednak, że nawet mimo pogorszenia statystyk kamerka robi zdjęcia przynajmniej tak dobre, jak S22 Ultra.

Reszta aparatów została praktycznie niezmieniona od poprzedniego roku. Nadal mamy więc soczewkę ultraszerokokątną 12 MP oraz 2 teleobiektywy (po 10 MP), których główną zaletą jest optyczny zoom do 3x i 10x.

Z moich doświadczeń – optyczne przybliżenie to świetny gadżet, a nawet zoomowane ujęcia wyglądają bardzo dobrze. Nieco gorzej jest z zoomem cyfrowym. Przy 30x obraz robi się nieco ziarnisty, a reklamowany zoom do 100x jest ciekawostką, nadal bez większego zastosowania w prawdziwym życiu.

Galeria:
Samsung S23 Ultra – zdjęcia dzienne

Jeśli chodzi o ocenę aparatów – jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. W dzień ujęcia są bardzo ostre i powinny w pełni satysfakcjonować niemal wszystkich użytkowników. Kolory są wyraziste, a system dobrze radzi sobie na przykład z odcięciem i rozmyciem tła w trybie portretowym. Jako fan fotografii miejskich ptaków bardzo doceniłem też optyczny zoom i stabilizację optyki.

W nocy zdjęcia również są porządne. Może nie najlepsze na rynku, ale zdecydowanie stają w szranki z innymi flagowcami. Tryb nocny automatycznie poinstruuje nas jak wykonać dobre ujęcie i doradzi, gdzie „celować” telefonem, by zachować stabilność ujęcia z dłuższą ekspozycją.

Liczba detali nadal jest spora, balans bieli wypada OK, a kolory zanadto nie płowieją. Tryb nocny dobrze sprawdza się w oświetlonym latarniami „miejskim półmroku” i zaskoczyłem się, ile światła S23 Ultra jest w stanie wycisnąć z dość ciemnego otoczenia. Niektóre ujęcia są ostre i jasne niemal jak w dzień, a gorszym telefonem nie dałoby się złapać ani jednego „używalnego” zdjęcia w zamglony i ciemny wieczór moich testów.

Galeria:
Samsung S23 Ultra – zdjęcia nocne

Wyświetlacz – ekran, który hipnotyzuje

Ekran AMOLED 2X nadal wygląda po prostu zjawiskowo, choć praktycznie nie zmienił się w porównaniu do zeszłorocznego modelu. Wszystko, co wyświetlane jest w maksymalnej rozdzielczości QHD+, jest cudownie ostre i przyciąga uwagę.

Adaptacyjne odświeżanie ekranu do 120 Hz także należy do najlepszych w klasie, a scrollowanie stron czy social mediów to czysta poezja. Od tego poziomu płynności można się uzależnić i zdecydowanie z żalem oraz trudem wraca się potem do telefonów oferujących gorsze wrażenia. Jasność na maksymalnym poziomie 1750 nitów pozwala korzystać z flagowca w praktycznie każdej sytuacji. Miłym bonusem jest także HDR 10+.

Wydajność – S23 Ultra to demon prędkości

Samsung S23 Ultra jest nie do zdarcia pod względem wydajności. Specjalnie przygotowany układ Snapdragon 8 Gen 2 For Galaxy jest jedną z najszybszych propozycji na rynku. Zarówno procesor, jak i grafika Adreno 740 zostały podkręcone specjalnie z myślą o najnowszych flagowcach Samsunga. Testowany model S23 Ultra posiadał 12 GB szybkiej pamięci RAM oraz 256 GB pamięci na dane i niczego mi nie brakowało.

Nie udało mi się wykryć ani jednego „chrupnięcia” interfejsu, przycięcia animacji czy innych uniedogodnień podczas korzystania ze smartfona (i to nawet przy bardziej wymagających zadaniach czy w grach). Zdecydowanie będzie to telefon, który posłuży nam przez parę dobrych lat.

Technicznie – Szybki test w Geekbench 5 dał mi wynik 1 574 dla pojedynczego rdzenia i 4 914 w teście wielordzeniowym. Niedawno głośno się zrobiło o tym, że Ultra jest w stanie wykręcić nawet 1 600 punktów, co można uznać za wynik rekordowy dla Androida.

Samsung S23 Ultra - wynik testu

Podsumowując – kupując Samsunga S23 Ultra nie musimy się zastanawiać czy nasz telefon podoła jakiemuś zadaniu. Pod względem osiągów to jeden z czołowych flagowców, jakie można obecnie kupić an rynku.

Bateria – niespodziewany tytan pracy

W kwestii baterii nie spodziewałem się zbyt wiele. W końcu S23 Ultra wręcz kopiuje statystyki swojego poprzednika. Ogniwo o łącznej pojemności rzędu 5000 mAh nadal ładuje się przewodowo z maksymalną mocą to 45 W. To sporo mniej w porównaniu m.in. do konkurencji z Chin. Bezprzewodowe ładowanie to zaś tylko 15 W.

Samsung S23 Ultra nieco mnie jednak zaskoczył. Być może to bardziej energooszczędny procesor, a może usprawnienia oprogramowania, ale byłem w stanie używać telefonu ponad dwa dni bez ładowania. Tu trzeba zaznaczyć, że u każdego będzie to wyglądać nieco inaczej, a ja jestem naturalnie dość „oszczędny”, jeśli chodzi o korzystanie z urządzenia w trakcie dnia.

Jeśli chodzi o czyste statystyki – Samsung przekonuje, że telefon może odtwarzać audio przez 99 godzin bez ładowania. Włączony ekran i stremowanie wideo powinno nam dać ok. 26 godzin ciągle włączonego ekranu. To odpowiednio o 22 lub 30 proc. więcej od modelu z poprzedniego roku.

Jeśli chodzi o ładowanie baterii – także jest nieźle. Moje własne testy zgadzają się z wcześniejszymi doniesieniami testerów oraz zapewnieniami Samsunga. Przy ładowaniu z optymalną mocą po pół godziny możemy się spodziewać nieco powyżej 65 proc. zapełnionej baterii. Naładowanie telefonu do pełna zajmie zaś około godziny.

Uwaga – zgodnie z nowym trendem w pudełku znajdziemy jedynie kabel do przesyłania danych, a o odpowiednio szybką ładowarkę musimy zadbać sami.

System i Rysik S Pen – notatnik zawsze pod ręką

Samsung S23 Ultra operuje na Androidzie 13 z nakładką Koreańczyków – One UI 5.1. najnowsza wersja interfejsu jest na razie ekskluzywna dla rodziny S23, ale niedługo ma trafić na inne telefony firmy. Prawdę mówiąc, nowości i zmiany z obecnej wersji 5.0 do 5.1 nie są game changerami.

Jak można się spodziewać po flagowcu – S23 Ultra wyposażony jest w najnowsze standardy łączności. Na pokładzie mamy więc 5G, wsparcie dla eSIM, Wi-Fi 7 i Bluetooth 5.3

Co jasne, system jest też wyposażony w specjalne ułatwienia i funkcje związane z wbudowanym w smartfona rysikiem S Pen. To tym najbardziej odróżnia się od innych propozycji Samsunga. Stylus jest niezwykle naturalną częścią urządzenia i po prostu aż chce się go wyciągać z telefonu. Szybko staje się naszym pomocnikiem w codziennych zadaniach.

Samsung S23 Ultra – prezentacja

Na początku testów miałem pewne obawy, czy będę w stanie w ogóle korzystać z wielu reklamowanych aspektów S Pena z powodu właściwego mi bazgrolenia. Moja leworęczna dysgrafia „pokonała” już w przeszłości wiele funkcji rozpoznawania pisma odręcznego. Ku memu zaskoczeniu oprogramowanie Koreańczyków doskonale radzi sobie nawet z dość koślawymi słowami i musiałem poprawiać S23 Ultrę tylko od czasu do czasu.

Choć robienie odręcznych notatek, adnotacje zrzutów ekranu czy wpisywanie wyrazów w pola tekstowe jest wygodne, to nie mogę powiedzieć, że używałem każdej możliwości S Pena jak najęty. Szybko odrzuciłem na przykład gesty Air, jakie można wykonywać S Penem w powietrzu niczym batutą dyrygenta (kto ma czas, by uczyć się odpowiednich „ruchów różdżką” dla każdej aplikacji?).

Samsunga S23 Ultra – notatki rysikiem S Pen

Co jasne, S Pen działa najlepiej w natywnych aplikacjach Samsunga, m.in. przeglądarce internetowej czy appce do notatek. Najłatwiej z rysika będzie więc korzystać osobom w pełni zanurzonych w ekosystem Samsunga. Mnie na przykład ciężko jest zostawić notatki Google Keep, a pisanie odręczne nie jest tam idealne.

Podsumowanie – kasa, misiu, kasa

Samsung S23 Ultra jest naprawdę dobrym telefonem, który testowało mi się bardzo przyjemnie. Na koniec recenzji muszę jednak zejść na ziemię z pewnej chmurki i rozprawić się z tematem ciężkim jak kamień leżący przy drodze. Ceną.

Samsung S23 Ultra w podstawowej konfiguracji 8/256 GB kosztuje 6799 zł. Chcecie cieszyć się najlepszymi możliwymi osiągami? Musicie dopłacić jeszcze więcej, by zyskać 12 GB RAM. Cena smartfona Ultra 12/512 GB to już 7499 zł. Absolutnie topowa wersja 12GB/1TB to zwalająca z nóg kwota 8699 zł. I to bez ładowarki.

Rozglądając się szybko po pokoju nie jest mi łatwo znaleźć sprzęt, który jest wart tyle, co najdroższy flagowiec Samsunga. Moje myśli naturalnie skręcają też w stronę przeliczania. Za jedną topową Ultrę mógłbym mieć dwa całkiem niezłe laptopy. Od podstaw kupić potężnego peceta do gier. Kwota ta niebezpiecznie zbliża się do ceny używanego samochodu. I tak dalej.

W obecnych okolicznościach ekonomicznych – dość niepewnych czasach i nadal wysokiej inflacji – po prostu ciężko mi jest z czystym sercem polecić tak drogi telefon przeciętnemu Polakowi.

Samsung S23 Ultra – prezentacja

Nie odejmuję S23 Ultra zasług, bo działa dobrze i w swojej klasie jest małym cudem techniki, błyszczącym między innymi od strony fotograficznej. Mam jednak duże wątpliwości, czy osiągi telefonu są na tyle zjawiskowe i nowatorskie, by uzasadnić wydatek blisko 6,8 tysiąca złotych. Wszak patrząc z lotu ptaka – testowany flagowiec nie różni się niczym fundamentalnym od S22 Ultra.

Samsung Galaxy S23 Ultra na pewno zyska swoich fanów i będzie miał pewne grono userów. Raczej jednak będzie to grupa osób, która w sklepach po prostu nie musi pytać o cenę. Jeśli należymy do użytkowników, które absolutnie muszą mieć najnowszy i najlepszy sprzęt – nad zakupem S23 Ultra możemy się zastanowić.

Polecam jednak zastanowić się naprawdę poważnie (zwłaszcza, jeśli mamy już jakiś topowy telefon). Nawet jeśli kochamy pokazać się i błysnąć najnowszym flagowcem w towarzystwie – może warto poczekać na nowego składaka Samsung Fold, który da nam dodatkowy efekt wow?

Czytaj też:
Do pięciu razy sztuka? W Galaxy Z Fold 5 Samsung ma rozwiązać denerwujący problem
Czytaj też:
Samsung ma pierwszą prezeskę w historii. Odpowiada za telefony Galaxy