Oficjalnego lockdownu nie ma, ale faktyczny jest, przynajmniej połowiczny. Tak to widzi polski handel. Galerie handlowe, hipermarkety, supermarkety i zwykłe sklepy notują wyraźny spadek obrotów i liczby klientów.
„Wraz z rosnącą ilością zachorowań i groźbą kolejnych obostrzeń i ograniczeń dla wybranych sektorów usług, konsumenci reagują wycofaniem” – pisze Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług. Wielki problem to chociażby godziny dla seniorów. Już wczoraj pisaliśmy, że dane z pierwszego lockdownu (marzec-czerwiec) pokazują, że ten zabieg ma fatalny wpływ na obroty i liczbę klientów w sklepach.
Handel dostaje cios za ciosem
Handel wyszedł poobijany z pierwszej fali pandemii. Teraz, choć się nie podniósł, spadają nań kolejne ciosy. Raport na ten temat opublikował Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług (należy do niego 220 firm, w których pracuje 205 tys. osób).
Porównano odwiedzalność galerii handlowych w dniach 1-30 września i 1-13 października 2019 i 2020 roku. Spadki są wyraźne. „Ruch w galeriach handlowych nie tylko nie wrócił do normalności sprzed pandemii, ale ponownie zaczyna maleć – sklepy notują dużo niższe statystyki co do liczby odwiedzin i sprzedaży” – pisze ZPPHiU.
Ucieczka klientów ze sklepów
We wrześniu (2020 vs 2019) odwiedzalność galerii spadła o 30 proc. zaś sprzedaż o 20 proc. W październiku (dwa pierwsze tygodnie 2020 vs 2019) odwiedzalność spadła o 37 proc. zaś sprzedaż o 24 proc.
Choć przedsiębiorcy zmagają się z ranami po wiośnie, najbliższe miesiące będą jeszcze gorsze. „Tymczasem obserwujemy, że wraz z rosnącą ilością zachorowań i groźbą kolejnych obostrzeń i ograniczeń dla wybranych sektorów usług, konsumenci reagują wycofaniem i rezygnacją z wizyt w centrach handlowych. Sytuacja jest dramatyczna i niestety trudno się spodziewać nagłej poprawy” – piszą handlowcy.
Czytaj też:
Godziny dla seniorów. Uderzają w sieci handlowe, które muszą pracować dłużej