Wyjechać na kilka tygodni w delegację do ładnego miejsca i po ośmiu godzinach pracy pójść na plażę lub założyć sportowe buty i iść na trekking. Bez myślenia o kosztach, bo za zakwaterowanie w miejscowości, do której tłumnie ściągają turyści, płaci pracodawca. Taki scenariusz może być marzeniem niejednego pracownika, zwłaszcza jeśli nie ma żadnych zobowiązań, które trzymają go w domu.
Jedni mogą pomarzyć, drudzy już pakują walizki. Jak co roku, sieć Biedronka wzmacnia swoje „zasoby kadrowe” w kurortach. Stąd zaproponuje swoim pracownikom z innych regionów, by na kilka tygodni przenieśli się do Mielna, Dziwnowa, Ustronia Morskiego czy też na południe kraju, np. do Karpacza lub Zakopanego – informuje serwis „Wiadomości Handlowe”.
To już piąty raz, kiedy sieć deleguje pracowników, którzy mają być odpowiedzią na wzmożony ruch turystyczny. Jako że popularne kurorty w sezonie nie chodzą spać, to i część dyskontów będzie działała w trybie całodobowym. I tak od połowy czerwca do sierpnia, zatem potrzeby kadrowe są bardzo duże.
Na co mogą liczyć pracownicy w delegacji
Personelowi, który zdecyduje się na relokację wypłacone zostaną dodatki za delegacje (przewidziane przepisami prawa). Biedronka zapewnia również darmowe zakwaterowanie dla chętnych oraz pokrycie kosztu dojazdu. Pracownicy będą też mogli liczyć na premie uznaniową. Niezależnie od delegacji, sieć będzie też pozyskiwała pracowników tymczasowych.
Czytaj też:
Tegoroczne wakacje raczej w domu. Ostrożne plany Polaków