„Po starannym rozważeniu uważamy, że biorąc pod uwagę obecną sytuację, kontynuacja naszej działalności w Rosji jest niemożliwa” – powiedziała Helena Helmersson, prezes H&M.Po kilku miesiącach zawieszenia działalności H&M wychodzi więc ze swojego szóstego co do wielkości rynku. Zlikwidowanych zostanie 170 sklepów stacjonarnych sklepów oraz sprzedaż online. Nowej pracy musi szukać 6 tys. pracowników.
Likwidacja ma kosztować 2 miliardy koron szwedzkich, czyli niespełna miliard złotych. Sklepy H&M w Rosji zostaną tymczasowo otwarte w celu wyprzedania pozostałości kolekcji z magazynów.
Był McDonald’s, są jego nieudane kopie
H&M dołączyło do długiej listy firm, które po miesiącach oczekiwania na rozwój sytuacji uznały, że trzeba zamknąć działalność w kraju agresora. Rosjanie mają coraz mniej okazji do robienia zakupów w zagranicznych sklepach, ale przecież życie nie znosi próżni. W Rosji pojawiają się mniej lub bardziej udane klony popularnych marek. Rosyjscy przedsiębiorcy otwierają fastfoody przypominające McDonald’s i serwujące podobne jedzenie, a sklepy Reserved czy Sinsay, które należą do polskiego koncernu LPP, zostały zastąpione przez sklepy o nazwach Re i Sin.
Jak to możliwe? 19 maja spółka LPP poinformowała w sprzedaży sieci swoich rosyjskich sklepów chińskiemu nabywcy, który otrzymał prawo do wyprzedania zapasów magazynowych. Zaraz po podpisaniu dokumentów pracownicy pozamieniali metki, ale wyposażenie sklepów pozostało bez zmian. Podobno umowa nie przewidywała zmiany nazwy przejętych sieci na nawiązujące w tak oczywisty sposób do polskiego pierwowzoru, ale czy ktoś jest zdziwiony, że chiński nabywca poszedł po linii najmniejszego oporu?
Rosjanie akceptują lokalne „odpowiedniki”
Takich przykładów jest więcej.
– W Rosji będą sprzedawane produkty zastępcze, substytuty oryginalnych marek i jest to sposób władz na przetrwanie sankcji gospodarczych, niedostatków w sklepach, do których doszło po wycofaniu się z rynku wielu zachodnich koncernów. To także jeden ze sposobów utrzymanie społeczeństwa w poczuciu spokoju – powiedział Wirtualnej Polsce dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Dodał, że w branży IT władze rosyjskie dopuszczają już bezlicencyjne korzystanie z oprogramowania, czyli zaakceptowały piractwo komputerowe. – W przypadku technologii wojskowych już od 2014 roku kupowano różne podzespoły przez podstawione firmy, a zachodni producenci mogli nawet nie zdawać sobie sprawy, że użytkownikiem końcowych jest rosyjska armia – wyliczał dr hab. Krzysztof Żęgota.
Czytaj też:
Właściciel Reserved i Cropp sprzedaje rosyjskie spółki