Polscy producenci czereśni stają przed wyzwaniem, jakim jest konkurencja z importowanymi owocami niskiej jakości. W czasie polskiego sezonu czereśni, na rynek trafiają tańsze i gorsze owoce z zagranicy, co psuje opinię o polskich produktach – podkreślają polscy sadownicy. Klienci są skłonni zapłacić więcej za duże, słodkie i estetycznie wyglądające owoce, ale często brakuje ich na półkach w sklepach sieciowych.
Problem tkwi w tym, że pojedynczy sadownicy mają zbyt słabą pozycję, aby negocjować z dużymi sieciami. Jak zauważa Krzysztof Czarnecki, producent czereśni i wiceprezes Związku Sadowników RP, zrzeszenie się producentów mogłoby pomóc w sprzedaży większych partii towaru, co pozwoliłoby lepiej konkurować na rynku. Wskazuje również na potrzebę utworzenia centrum dystrybucji czereśni, co mogłoby ułatwić ten proces.
Importowane owoce są niskiej jakości
Konsument oczekuje, że kupowane przez niego czereśnie będą nie tylko smaczne, ale także atrakcyjne wizualnie. Aby spełnić te oczekiwania i utrzymać się na krajowym rynku, a także eksportować owoce, producenci muszą zapewniać wysoką jakość swoich produktów. Wyzwanie stanowi napływ do Polski czereśni gorszej jakości, szczególnie w drugiej połowie sezonu, co ma negatywny wpływ na wizerunek polskiej czereśni.
Czereśnia cieszy się rosnącą popularnością wśród polskich konsumentów. Z badań Kantar Public wynika, że w czerwcu 71% konsumentów deklarowało spożycie czereśni, co stanowi wzrost o 28 punktów procentowych w porównaniu do tego samego okresu w poprzednim roku. W lipcu, kiedy sezon dobiegał końca, czereśnia, razem z maliną, zajęła trzecie miejsce pod względem popularności. Klienci najczęściej wybierają większe owoce, o średnicy około 3 cm, a mniejsze i gorszej jakości czereśnie, które zazwyczaj pochodzą z importu, nie cieszą się dużym zainteresowaniem, mimo niższej ceny. Czereśnie z południa Europy, które trafiają na polskie bazary i targi, często są nieodpowiednio oznakowane, co dodatkowo wprowadza konsumentów w błąd.
Polscy sadownicy zmagają się z problemem niskiej jakości importowanych owoców, które dominują na półkach supermarketów, mimo że konsumenci chętniej kupowaliby rodzime, świeże czereśnie. Związek Sadowników RP zauważa, że negocjacje z sieciami handlowymi są trudne, a czereśnie importowane, szczególnie z Turcji, zapełniają półki sklepowe już na początku polskiego sezonu zbiorów. Jak twierdzi Krzysztof Czarnecki, polskie czereśnie mogłyby zastąpić te niskiej jakości importowane owoce, pod warunkiem, że byłyby one odpowiednio zapakowane i promowane.
Polscy sadownicy łączą siły
Problemem polskiego rolnictwa, w tym sadownictwa, jest jego rozdrobnienie. Średnia wielkość gospodarstwa rolnego w Polsce to około 11 hektarów, podczas gdy w krajach takich jak Niemcy, Francja czy Dania, wielkość ta jest kilkukrotnie większa. Dodatkowo, polscy rolnicy są słabo zorganizowani, a jedynie niewielki procent należy do spółdzielni. Tymczasem połączenie się w większe grupy, jak to ma miejsce w branży mleczarskiej, mogłoby przynieść znaczne korzyści. Duże sieci handlowe wymagają dostaw dużych ilości jednolitego towaru, co dla małych sadowników jest nieosiągalne. Dlatego też, jak podkreśla Czarnecki, powstanie centrum dystrybucji czereśni w centralnej Polsce oraz zrzeszenie się producentów mogłoby znacząco poprawić ich pozycję na rynku.
W 2022 roku zbiory czereśni w Polsce wyniosły 77 tysięcy ton, a w 2023 roku spadły do około 69 tysięcy ton. Ze względu na niekorzystne warunki pogodowe, tegoroczne zbiory będą jeszcze niższe – prognozuje się, że produkcja spadnie o 24%, do około 52,1 tysięcy ton, z czego większość trafi na rynek krajowy. Zrzeszenie producentów mogłoby nie tylko ułatwić sprzedaż, ale również pomóc w zapewnieniu stałych dostaw wysokiej jakości czereśni, co jest kluczowe dla utrzymania się na rynku i konkurowania z importowanymi owocami.
Czytaj też:
Babcia pokazała mi, co zrobić, by aronia była jeszcze smaczniejsza. Jej patent jest wart milionyCzytaj też:
Te produkty nie tuczą, a wspierają zdrowie. Dietetycy wskazali 3 najlepsze składniki letnich dań