Trwają rozmowy o kształcie podatków w Polskim Ładzie. Czasu jest coraz mniej, bo ustawy muszą zostać przyjęte w najbliższych tygodniach, tak by mogły zacząć obowiązywać od 1 stycznia. Niepokoją Pana zmiany, które mogą objąć podatek liniowy i spowodować spadek jego atrakcyjności.
Podatek liniowy wprowadzono w 2004 roku i od blisko dwudziestu lat pełni bardzo ważną rolę w generowaniu wpływów do budżetu. Wzrost wpływów z tego podatku do budżetu w pierwszych pięciu latach jego obowiązywania wyniósł 100 proc. i ta tendencja, pomimo upływu czasu, nie zmienia się. W ocenie skutków regulacji ustawy, która wprowadza zmiany do podatku liniowego, zawarto wykres, z którego wynika, że i w ostatnich pięciu latach wzrost ponownie wyniósł 100 proc.!
19-proc. stawka okazała się akceptowalna dla przedsiębiorców, na korzyść podatku liniowego działa również jego prosta konstrukcja.
Próba podniesienia kosztów w podatku liniowym aż o 50 proc., bo rząd chciał, by składka na ubezpieczenie zdrowotne wyniosła 9 proc., stwarzała zagrożenie, że podatek liniowy przestanie być atrakcyjny dla przedsiębiorców. Stąd petycja, którą jako Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców wystosowałem do rządu i którą podpisało ponad 52 tys. Polaków.
Nadal można składać pod nią podpisy.
Myślę, że duży odzew na petycję był jednym z czynników, który skłonił rząd do decyzji o obniżeniu składki z proponowanych 9 proc. do 4,9 proc. To ruch w dobrym kierunku, ale jeszcze nie wyczerpuje wszystkich naszych oczekiwań. Chcemy, żeby podatek liniowy został w takiej formie, w jakiej jest obecnie. 4,9 proc. to nadal jest duże zwiększenie obciążeń w podatku, który jest bardzo dobry zarówno dla budżetu, jak i dla przedsiębiorców. Obawiamy się, że podniesienie kosztów prawie o 5 proc. może spowodować jego powolny upadek.
Pytamy, po co psuć coś, co działa, po co zabijać kurę, która znosi złote jajka? Podatek liniowy jest przecież doskonałym instrumentem podatkowym.
Uczestniczył Pan w konsultacjach, więc pewnie była okazja, by zapytać to pytanie ministrowi finansów lub premierowi Mateuszowi Morawieckiemu.
Premier Morawiecki wyjaśnia, że te zmiany są to to, by znaleźć pieniądze na pokrycie ubytku związanego z podniesieniem kwoty wolnej do 30 tys. i podniesieniem progu podatkowego. To dobre propozycje, ale ciężar tych rozwiązań przerzucony jest na przedsiębiorców, głównie na płacących podatek liniowy. Niedawno premier poinformował, że mamy 80 mld nadwyżki budżetowej. Można sfinansować zatem koszty z tych pieniędzy zamiast przeprowadzać ryzykowna zmianę systemu podatkowo-składkowego, ryzykowną, bo budżet na tych zmianach może sporo stracić. Podatnicy zaczną szukać sposobów na obniżenie obciążeń, doradcy podatkowi już przygotowują takie scenariusze.
Może to też argumentowane kwestiami sprawiedliwości. W konstrukcji podatku liniowego Zjednoczona Prawica dostrzega nieuzasadnioną preferencję dla przedsiębiorców, którzy się nim rozliczają.
Taka argumentacja też się pojawia, ale trudno tu mówić o jakiejś niesprawiedliwości, bo ten podatek jest tak skonstruowany, że kto zarabia więcej, ten płaci zdecydowanie więcej. Jak ktoś zarabia 100 tys. zł, odprowadza 19 tys. zł podatku, a jeśli 10 tys., to 1,9 tys. zł. Rzeczywiście, niektórzy rozumieją „więcej” wyłącznie jako „procentowo więcej”, ale konstrukcja progresywna w podatku zawsze zniechęca do pracy. Progresja jest być może marzeniem ludzi o poglądach socjalistycznych, ale już dawno stwierdzono, że jej skuteczność jest odwrotna do zakładanej.
Ministerstwo Finansów może się bardzo zdziwić, gdy okaże się, że pieniądze, które zaplanowało z podatku liniowego i innych podatków, głównie ryczałtowego, nie wpłyną w zakładanej kwocie. A patrząc na to, jak bardzo podatek liniowy w dotychczasowej formie przyczynił się do podniesienia wpływów do budżetu, można zakładać, że tak będzie. Jeśli tak się stanie, rząd może szukać pieniędzy gdzie indziej i podnieść podatki, a tego byśmy nie chcieli.
Prace nad sformułowaniem ostatecznego kształtu przepisów, które trafią pod głosowanie w Sejmie, nadal trwają. Swoje poprawki dołoży też Senat. Czy dostrzega Pan szansę na to, że uda się obronić podatek liniowy?
Wierzę, że nadal możliwy jest konsensus w temacie wszystkich form opodatkowania. Przedstawiliśmy nasze propozycje. Zgadzamy się co do tego, że przedsiębiorcy mogą i powinni dołożyć się do wzrostu składki na ubezpieczenie zdrowotne, w związku z tym proponujemy, by dla podatku liniowego i ryczałtu składka wzrosła i była naliczana nie tak, jak teraz, od 75 proc. prognozowanej średniej, tylko od 100 proc. Warunkiem zastosowania tego mechanizmu jest jednak pozostawienie obowiązujących zasad, a więc dla podatku liniowego i dla ryczałtu zachowanie odliczenia od podatku.
Zaproponowaliśmy również rozwiązanie przeznaczone dla osób, które pracują na etacie i chcą dorabiać oraz przedsiębiorców rozliczających się na zasadach ogólnych. Rząd chciałby, aby od każdej zawieranej przez siebie dodatkowej umowy osoby te odprowadzały 9-proc. składkę. Proponujemy wprowadzenie tzw. sufitu na poziomie około 14400 zł rocznie w 2022 roku. Podstawa, od której byłaby naliczana maksymalna składka to 30-krotność prognozowanego średniego wynagrodzenia.Dzięki temu nie będziemy zniechęcać do pracy w większym wymiarze niż etat, dodatkowej pracy na umowach zlecenia oraz do podejmowania kilku działalności gospodarczych i intensyfikowania dochodów ponieważ z każdej aktywności zawodowej trzeba będzie odprowadzać 9 proc. składkę.
To propozycje, które przedstawiliśmy posłom, będziemy się zwracać również do senatorów. Są racjonalne, popierane przez przedsiębiorców i zatrudnionych oraz przyniosą dochody do budżetu.
Które inne postanowienia Polskiego Ładu w odniesieniu do przedsiębiorców szczególnie Pana niepokoją?
Polski Ład to prawie 600 stron tekstu, więc długo można wymieniać uwagi. Jest cała grupa postanowień, co do których przedsiębiorcy mają zastrzeżenia: kwestie dotyczące zmian w leasingu, próby ograniczenia wynajmowania nieruchomości spółkom przez wspólników i wiele innych. Podnieśliśmy je w uwagach do projektu ustawy, ale ja koncentruję się na podatkowo-składkowym aspekcie Polskiego Ładu.