Para walutowa EUR/CHF kwotowana jest poniżej parytetu. Silny frank to efekt zaskakującego zwrotu SNB w polityce monetarnej, który nastąpił 16 czerwca. Szwajcarski bank centralny to instytucja, która dołączyła do grupy banków centralnych reagujących na globalny szok inflacyjny poprzez podniesienie stóp procentowych. Swoją ostatnią decyzją SNB wyprzedził w działaniu EBC, który zamierza wykonać podobny ruch dopiero w lipcu.
Decyzja SNB była kompletnym zaskoczeniem dla rynków. Podwyżka o 50 pb nie była brana pod uwagę i w związku z tym nie była wyceniana. Wzrost stóp proc. nie był jedynym zaskoczeniem. W połowie czerwca widzieliśmy 2 proc. spadki pary EUR/CHF co doprowadziło, że kurs był najniżej od pierwszej połowy kwietnia. W kolejnych dwóch tygodniach notowania sukcesywnie zmierzały w kierunku parytetu, który wczoraj został osiągnięty.
Prawdziwym zaskoczeniem było to, że SNB ogłosił, że teraz – w przypadku deprecjacji franka – będzie również skłonny sprzedawać rezerwy walutowe.
Inflacja niska, ale dużą dynamiką wzrostu
W Szwajcarii inflacja jest jeszcze stosunkowo niska. CPI wskazuje 2,9 proc. Bazowa jest na poziomie 1,7 proc. Znaczna jest jednak dynamika jej wzrostu. Inflacja cen producentów i importu wynosi 6,9 proc. (stopa, której nie widziano w Szwajcarii od ponad 40 lat), zatem należy zakładać, że presja cenowa jeszcze się rozwinie, a wskaźnik bazowy wzrośnie. Wówczas SNB znajdzie się poza strefą komfortu.
Ogólnie rzecz biorąc, wczesne działanie jest mądrym posunięciem w polityce pieniężnej. Dlatego motywacja SNB jest zrozumiała i wytłumaczalna.
SNB wyprzedził tym samym EBC, który to bank zamierza wykonać pierwszy tego typu ruch dopiero w lipcu. Można było zakładać, że szwajcarski podmiot będzie starał się utrzymać dystans między stopą depozytową EBC a własną. Taka strategia pozwoliłaby na kontrolowanie zmienności notowań pary EURCHF na niskim poziomie. W tym momencie jest ona jednak podwyższona i teraz pytanie brzmi na jak dużą aprecjację pozwoli SNB oraz w którym momencie nastąpi interwencja.
Czytaj też:
Inwestorzy obawiają się agresywnej polityki banków centralnych. Rośnie groźba recesji