Zboże z Ukrainy nie było kontrolowane na obecność szkodliwych substancji. „Nie posiadamy uprawnień"

Zboże z Ukrainy nie było kontrolowane na obecność szkodliwych substancji. „Nie posiadamy uprawnień"

Zboże z Ukrainy
Zboże z Ukrainy Źródło:PAP / Vladyslav Karpovych
Ok. 3 mln ton zboża z Ukrainy, które zamiast trafić do Afryki pozostało w Polsce, nie było poddane kontroli, która dałaby pewność, że jest ono bezpieczne dla zdrowia i nie zawiera szkodliwych substancji - wynika z odpowiedzi przekazanej „Rzeczpospolitej" przez Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.

Jak podaje „Rzeczpospolita", ok. 3 mln ton zboża z Ukrainy, które zamiast trafić do Afryki pozostało w Polsce, nie było poddane kontroli, która dałaby pewność, że jest ono bezpieczne dla zdrowia i nie zawiera szkodliwych substancji. Wskazuje na to odpowiedź ze strony Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS), która prowadzi graniczną kontrolę jakości artykułów przywożonych spoza państw członkowskich Unii Europejskiej.

Zboże z Ukrainy bez kontroli

– W ramach granicznej kontroli jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych nie posiadamy jako inspekcja uprawnień do badania parametrów zdrowotnych i fitosanitarnych, np. oznaczania pozostałości środków ochrony roślin, metali ciężkich oraz zawartości mykotoksyn w żywności – mówi w rozmowie z gazetą Izabela Zdrojewska, rzeczniczka IJHARS.

Z informacji dziennika wynika, że ziaren z Ukrainy nie otrzymały do badań na obecność w nich pozostałości środków ochrony roślin państwowe instytuty, zarówno w Puławach, jak i w Poznaniu. Ustalono również, że niezbadane zboże trafiło do paszarni, młynów i producentów makaronów.

Gazeta przypomina, że pod koniec ubiegłego roku minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapewniał, że wwożone zza wschodniej granicy zboże od tego roku będzie badane „na wejściu" do Polski pod kątem pozostałości pestycydów. Szef resortu rolnictwa podkreślił, że „zostały już zakupione chromatografy – specjalne urządzenia do wykonywania takich analiz". Rolniczy związkowcy podkreślają jednak, że do dziś nie ma takich badań, zaś te które są, nie dostarczają wiedzy o tym, czy w zbożu znajdują się resztki środków ochrony roślin, metali ciężkich lub toksyny wytwarzane przez niektóre gatunki grzybów (pleśni).

Na pytania gazety dotyczące m.in. chromatografów, Ministerstwo Rolnictwa nie odpowiedziało.

Z danych, które przytacza „Rzeczpospolita" wynika, że w zeszłym roku tzw. graniczną kontrolą jakości handlowej IJHARS objęto 4896 partii zbóż (kukurydzy, pszenicy, jęczmienia, prosa, żyta, owsa i gryki) z Ukrainy, a zakazano wprowadzenia do obrotu 120 partii zbóż (kukurydzy, jęczmienia, pszenicy i prosa) „co stanowiło 2,4 proc. skontrolowanych”. Powodem było znalezienie w nich szkodników oraz zapleśniałych ziaren. W tym roku sprawdzono na granicy 765 partii zbóż i zakwestionowano dwie partie (pszenicy oraz prosa), również z powodu obecności szkodników.

Dlaczego badanie zboża z Ukrainy jest ważne?

Dr Tomasz Stobiecki, kierownik oddziału Instytutu Ochrony Roślin PIB w Sośnicowicach tłumaczy w rozmowie z „Rzeczpospolitą" dlaczego badanie zboża wwożonego z Ukrainy jest istotne. – Ukraina nie jest członkiem UE i nie jest zobowiązana do stosowania norm określonych dla rolnictwa w krajach unijnych, w tym w Polsce, gdzie wiele środków ochrony roślin jest wycofywanych i nie można ich stosować – mówi ekspert.

Czytaj też:
Minister z rządu PiS podał się do dymisji. To efekt gwałtownych protestów?
Czytaj też:
Kowalski: Ktoś kupuje to ukraińskie zboże. Moim zdaniem powinniśmy ujawnić te firmy

Źródło: Rzeczpospolita