Ostatnie kwartały były bardzo trudne dla gastronomii. Żaden inny sektor nie był dotknięty tak daleko idącymi ograniczeniami. Kilka tygodni zamknięcia w pierwszej fali koronawirusa, następnie zakaz obsługi od końca października 2020 roku aż do drugiego tygodnia maja 2021 roku. Sprzedaż na wynos nie dla wszystkich lokali okazała się rozwiązaniem. O ile pizzerie czy lokale specjalizujące się w burgerach przeszły przez pandemię w miarę suchą stopą, to puby i restauracje serwujące wyszukaną kuchnię francuską nie mogły salwować się „wynosami”.
Prawie 8 tys. lokali zniknęło z rynku
Doprowadziło to do dużych przetasowań na rynku. Z wtorkowej publikacji GUS „Rynek wewnętrzny 2020" wynika, że na koniec 2020 roku działało 64,45 tys. różnego typu lokali gastronomicznych. Pierwszy rok pandemii „wymiótł” więc z rynku aż 7,9 tys. podmiotów. O 13 proc. w stosunku do stanu na koniec 2019 roku zmalała liczba barów (ubyło ich 2,4 tys.), zamknęło się również 2,3 tys. restauracji (spadek o 12 proc.). Pierwszych miesięcy pandemii nie przetrwało również ok. 2 tys. różnego rodzaju budek i punktów z jedzeniem.
Sumując, w 2020 roku liczba lokali gastronomicznych, bez rozbicia na typy, spadła o 11 proc. Bardziej ucierpiały większe placówki gastronomiczne, gdzie pracuje dziewięć osób i więcej, a lepiej poradziły sobie najmniejsze lokale.
Pracownicy odeszli z gastronomii
Od kilku miesięcy lokale działają już bez większych ograniczeń. Ich właścicielom nadal towarzyszy strach, że jeśli liczba zakażeń zwiększy się, rząd podejmie decyzje o kolejnych restrykcjach, choć prawdopodobne wydaje się, że tym razem nie będą one miały charakteru ogólnokrajowego, a regionalny. Tym, co jeszcze spędza sen z powiek restauratorom czy właścicielom barów jest brak pracowników. W trakcie pandemii wielu ludzi przekwalifikowało się i nie wszyscy chcą wracać do gastronomii. Wielu doszło do wniosku, że nie chcą pracować już w niepewnym obszarze, w którym na porządku dziennym są umowy cywilne (jeśli w ogóle), a praca rzadko trwa tylko 40 godzin w tygodniu.
„Rzeczpospolita” porównała, jak na tle gastronomii z trudnościami poradził sobie sektor handlu. Wartość sprzedanych w 2020 roku towarów sięgnęła 853,4 mld zł, co oznacza spadek raptem o 1,6 proc. w porównaniu z 2019 r. O kilka procent wzrosła sprzedaż żywności, napojów alkoholowych i wyrobów tytoniowych, a spadek sprzedaży odnotowano głównie w przypadku towarów nieżywnościowych – o 5,5 proc. „Znacząco mniej niż przed rokiem kupiliśmy samochodów i telewizorów (nawet o połowę mniej), ale też butów, opon, odkurzaczy i rowerów (o ok. 20 proc. mniej)” – wylicza gazeta.
Czytaj też:
Katastrofa w gastronomii. Nie ma komu pracować. „Kelner chciał 10 tys. na rękę i kończyć o godz. 21”