Francuzi opodatkowali coca-colę. Bo za szybko tyją

Francuzi opodatkowali coca-colę. Bo za szybko tyją

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wyniki badań resortu zdrowia pokazują, że Francuzi, uważani za szczupły naród, coraz bardziej przybierają na wadze Thinkstock 
Francja jest kolejnym po Węgrzech krajem, który wprowadził podatek od mocno słodzonych napojów gazowanych. Rządzący twierdzą, że skorzysta na nim zdrowie obywateli. Sceptycy widzą beneficjenta raczej w kasie państwa.
Z początkiem tego roku we Francji zaczął obowiązywać tzw. podatek od coli, czyli od napojów gazowanych zawierających duże ilości cukru oraz nektary i soki owocowe. Według wyliczeń rządu w Paryżu 1,5 l napoju zdrożeje w efekcie o prawie 11 eurocentów (ok. 50 gr). Opozycja uważa jednak, że podwyżka będzie w sumie znacznie wyższa z powodu wzrostu kosztów plastiku, owoców i cukru. Przewiduje, że może wynieść nawet 40 proc. obecnej ceny.

Rządzący decyzję o wprowadzeniu nowego podatku tłumaczą przede wszystkim troską o zdrowie obywateli. Powołują się przy tym na wyniki badań resortu zdrowia, które pokazują, że Francuzi, uważani za szczupły naród, coraz bardziej przybierają na wadze. Te jednak niejedyny powód. Francuski rząd nie ukrywa, że dodatkowe pieniądze w budżecie (według szacunkowych obliczeń co roku ma do niego wpływać 120 mln euro) przydadzą się do walki z rosnącym długiem publicznym.

Producenci opodatkowanych produktów są oburzeni. Gdy latem zeszłego roku premier Francji zapowiedział wprowadzenie podatku, największy z zainteresowanych graczy na rynku, czyli właśnie Coca-Cola, zagroził zaprzestaniem inwestowania nad Sekwaną. Później koncern wycofał się z tej decyzji w obawie przed stratami wizerunkowymi.

W połowie ubiegłego roku podobny podatek wprowadziły Węgry. Taką samą decyzję rozważa również... ojczyzna coli, czyli Stany Zjednoczone. Wstępnie szacuje się, że tamtejszy budżet zarobiłyby na podatku rocznie ok. 15 mld dol.