Sprawę opisuje „Rzeczpospolita”. Trwa prokuratorskie śledztwo, sprawdzane są billingi, darowizny oraz wiadomości wymieniane między członkami rodziny Mariana Banasia.
CBA mniej mogło, prokuratura to co innego
„Rz” pisze, że od początku kontrowersji związanych z oświadczeniem majątkowym szefa NIK, Centralne Biuro Antykorupcyjne zajmowało się wyłącznie jego sprawami. Sprawdzić podczas kontroli członków rodziny Banasia CBA nie mogło. Teraz jest inaczej – prokuratura, która prowadzi śledztwo, ma takie możliwości.
Dziennik wymienia, że w czasie śledztwa prokuratorzy sprawdzają darowizny na dzieci, korespondencję Mariana Banasia i jego syna Jakuba, a także inne sprawy. CBA podczas swojej kontroli sprawdzało tylko przepływy finansowe z rachunków Mariana Banasia i jego żony.
To śledztwo trochę za długo trwa
„Rzeczpospolita” cytuje mecenasa Marka Małeckiego, pełnomocnika Mariana Banasia: – Czas trwania śledztwa po złożeniu zawiadomienia świadczy, iż albo materia sprawy jest znacznie trudniejsza, niż przedstawiały to media i organy ścigania, albo też tak długie postępowanie może być usprawiedliwieniem dla inwigilacji prezesa NIK i jego rodziny.
Przypomnijmy. CBA prowadziło kontrolę oświadczeń majątkowych Mariana Banasia za lata 2015-2019. Obecny szef NIK był w tych latach wiceministrem finansów, szefem Krajowej Administracji Skarbowej i ministrem finansów. CBA wzięło pod lupę brak dokumentacji dla 257 tys. zł i rzeźbę Banasia o wartości 68 tys. zł. Kontrola wykazała, że oświadczenia mogły być zaniżone o 200 tys. zł.
Czytaj też:
Marian Banaś zdecydował: NIK ma być nowocześniejszy. Ale to będzie kosztować