Czescy deputowani przyjęli w piątek projekt ustawy, wprowadzający podatek od nadmiarowych zysków, który ma obejmować firmy z branży energetycznej, naftowej, górniczej i banki.
Podatek będzie wynosił 60 proc. i będzie obowiązywał przez najbliższe trzy lata. Nowe przepisy musi jeszcze zatwierdzić czeski senat, a następnie ustawa trafi do prezydenta.
Opozycja protestuje
Podatek ma zagwarantować w przyszłym roku kwotę 85 mld koron, czyli około 3,5 mld euro, które już ujęto w projekcie budżetu na 2023 rok. Zdaniem ministerstwa finansów, pieniądze z nowego podatku zrekompensują częściowo wydatki, jakie budżet poniesie z tytułu wprowadzenia maksymalnej ceny energii.
Nowy podatek nie podoba się jednak opozycji, która uważa, że podatek zostanie przerzucony na klientów. Zdaniem polityków, nowa danina wprowadza nieprzewidywalność do systemu podatkowego.
Podatek Sasina
Podatek od nadmiarowych zysków zapowiadany był także w Polsce. Mówił o nim wicepremier Jacek Sasin, stąd w mediach pojawia się jako „podatek Sasina”. Projektu ustawy jednak, póki co, nie przedstawiono i wygląda na to, że na razie z niego zrezygnowano.
– Nie zrezygnowaliśmy z tego podatku. Za wcześnie jest mówić, że podatek od nadmiarowych zysków miałby odejść na bok – powiedział w połowie października rzecznik rządu. - Ale prawdą jest to, że nie ma w tej chili przyjętego tego projektu w formie szerokiej, takiej, jaką miał mieć pierwotnie.
Stwierdził też, że temat nie jest jeszcze ostatecznie zamknięty i możliwe, że wróci. Np. w formie podatku sektorowego, tylko dla energetyki.
Czytaj też:
Podatek Sasina jednak wróci? Müller: „Jest za wcześnie”Czytaj też:
Nieudana inwestycja znanego spekulanta w WIG 20. Wszystko przez tzw. podatek Sasina