O godzinie 6.00 czasu polskiego w trzech fabrykach samochodów w amerykańskim Detroit ruszył jednoczesny strajk związków zawodowych. Pracownicy walczą o poprawę warunków zatrudnienia.
Strajki w USA
Strajki rozpoczęły się jednocześnie w trzech fabrykach, które jeszcze dwie godziny przed odstąpieniem od pracy, nie były znane ani opinii publicznej, ani właścicielom obiektów.
O 6 rano czasu polskiego okazało się, że chodzi o zlokalizowane w Detroit, czyli sercu amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego, fabryki Forda, Jeepa i Chevroleta. Szef największego ze związków, który jest zaangażowany w akcję, czyli Shawn Fain powiedział, że na razie związkowcy wstrzymują się od strajku generalnego, „ale nic nie jest wykluczone, jeśli nowe umowy nie zostaną zatwierdzone”.
Pierwsza taka akcja w historii
Dzisiejszy strajk, to pierwsza w historii tego typu jednoczesna akcja w fabrykach tak zwanej wielkiej trójki amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego. Dotyczy bowiem obiektów Forda, Stellantis (właściciel Chryslera) i General Motors. W strajku bierze udział aż 12,7 tysiąca pracowników.
Związkowcy rozpoczęli strajk zaraz po tym, gdy zarządy koncernów nie zgodziły się na ich postulaty, wśród których najważniejszym są podwyżki płac o 40 proc. do 2027 roku. Pracownicy ubiegają się także o znaczne rozszerzenie programu benefitów.
Szef Forda: Zbankrutujemy
W czasie rozmów z koncernami pracownicy General Motors usłyszeli, że mogą dostać podwyżki w wysokości 20 proc. Zarząd Stellantis obiecał wzrost wynagrodzeń o 17,5 proc. Nie wiadomo, o jakich kwotach ze związkowcami rozmawiali przedstawiciele Forda, ale to właśnie prezes najstarszego koncernu motoryzacyjnego najgłośniej komentował sprawę w mediach.
– Gdyby propozycja związkowców już działała, to firma, zamiast zarobić w latach 2019-2022 30 miliardów dolarów, straciłaby 15 miliardów i musiała ogłosić bankructwo – powiedział. W odpowiedzi na te słowa szef związkowców przypomniał, że prezes Forda zarobił w zeszłym roku 21 milionów dolarów.
Czytaj też:
Strajki pracowników taniej linii lotniczej. Dotkną nawet 80 tys. pasażerówCzytaj też:
Tyle kosztują strajki w Hollywood. Gospodarka mocno je odczuje