W niedzielnych „Faktach po Faktach” minister pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk została zapytana o różnicę zdań w rządzie w niektórych kwestiach, między innymi z ministrem rozwoju i technologii Krzysztofem Paszykiem z PSL.
Iskrzy na linii Agnieszka Dziemianowicz-Bąk – Krzysztof Paszyk
– W każdym rządzie chyba jest tak, że są ministrowie, którzy pracują i są ministrowie, którzy wolą komentować. Ja wybrałam pracę. Ministerstwo Rozwoju i pan minister Paszyk najwyraźniej, póki co, wybrał komentowanie – powiedziała.
Mówiła o „kuriozalnym, bardzo dziwnym tournee medialnym” Paszyka, nawiązując do jego wypowiedzi w ostatnim czasie. Pod koniec sierpnia Paszyk wyraził brak poparcia dla pomysłu skrócenia czasu pracy, co z kolei bardzo promuje Dziemianowicz-Bąk. Powiedział wtedy, że jeśli nie chce ona „być ministrą, która doprowadzi do kolejnych bankructw setek tysięcy polskich przedsiębiorców, niech nie idzie tą drogą”.
– Przez ostatni tydzień, każdego dnia, z zaangażowaniem godnym większej sprawy opowiadał o projektach ustaw czy o pomysłach, ale nie swojego resortu, tylko mojego resortu – zarzuciła Paszykowi Dziemianowicz-Bąk w rozmowie z Dianą Rudnik.
Dodała, że „wolałaby z ministrem Paszykiem porozmawiać w cztery oczy, ale nigdy nie zwrócił się do niej z żadnymi sugestiami”.
Kością niezgody między ministrami jest nie krótszy tydzień pracy, ale przede wszystkim program mieszkaniowy. Lewica konsekwentnie zapowiada, że nie poprze pomysłu dopłat do kredytów – a jest to projekt, którego oficjalne założenia nareszcie mają zostać zaprezentowane na Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów. Jest szansa, że w środę opinia publiczna zostanie poinformowana, co proponuje resort rozwoju.
Lewica zapowiada zwiększenie budownictwa miejskiego
Uprzedzając oficjalną prezentację ministerialnego projektu, w sobotę Lewica przedstawiła swoje własne pomysły na zwiększenie dostępności mieszkań. Tradycyjnie stawia na tanie mieszkania na wynajem.
– Zawsze uważaliśmy, że dopłata do kredytów to jest zwiększenie cen mieszkań, to są zyski dla deweloperów i to są zyski dla banków. Zawsze tak uważaliśmy i cieszę się, że nasi partnerzy w rządzie zaczęli to doceniać – mówił Włodzimierz Czarzasty.
Dla lewicy najważniejsze jest budowanie przez państwo mieszkań na wynajem. Za wzór w tym kierunku nieprzerwanie stawiany jest Wiedeń. – To działa, to może funkcjonować – mówił Czarzasty.
Polityk podkreślał, że takie mieszkania wchodziłyby w majątek państwa i samorządów. – To są mieszkania dla ludzi, którzy nie mają zdolności kredytowych. To są mieszkania dla każdego. Co ważne, to mogą być mieszkania, które przez pokolenia będą w jednej rodzinie – tłumaczył.
Czy na pewno 2 mln pustostanów?
Równolegle Lewica zapowiada rozpoczęcie dyskusji z samorządowcami nt. „mądrego wykorzystania pustostanów”. –Lewica złoży projekt wykorzystania dwóch milionów pustostanów w Polsce w taki sposób, żeby byli szczęśliwi i właściciele mieszkań, i Ci którzy te mieszkania będą wynajmowali – zapowiedział Czarzasty.
Pochyliliśmy się nad tematem pustostanów. Czy aby na pewno jest ich aż 2 mln i czy są to budynki, których opodatkowanie ma jakikolwiek sens – czy raczej taki obowiązek skłoni właścicieli do ich wyburzenia? Lewica ostro zagalopowała się w swoich wyliczeniach. Więcej – w tekście poniżej.
Czytaj też:
Lewica chce opodatkować 2 mln pustostanów. Może się mocno mylić w obliczeniachCzytaj też:
Dopłaty do kredytów. Nie udało się w tym tygodniu, jest nowy termin