ZUS - reanimacja nieboszczyka

ZUS - reanimacja nieboszczyka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Specjaliści z BCC wymyślili jak uratować ZUS – trzeba po prostu obniżyć emerytury. To dopiero pierwszy krok. Za jakieś 20 lat kolejni eksperci stwierdzą, że aby uratować ZUS emeryturę należy wypłacać co najwyżej co drugi miesiąc i w połowie wysokości. A za 40 lat wreszcie ktoś odkryje, że najlepiej dla ZUS-u byłoby gdyby w ogóle pozbyć się emerytów.
Reanimowanie ZUS-u to czynność równie efektywna jak szukanie Yeti – można to robić do końca świata i o jeden dzień dłużej. Problem jednak w tym, że miłośnicy człowieka śniegu hasają po Himalajach za własne pieniądze. Za hobby pod hasłem „uratujmy ZUS" płacimy wszyscy. „Pan płaci, pani płaci, społeczeństwo" – jak mawiał niezapomniany Zbigniew Maklakiewicz.

Podobno z każdej złotówki wpłaconej na jakąś organizację charytatywną do adresata trafia od 1 do 10 groszy. Reszta idzie na obsługę danej organizacji, bo ktoś przecież musi pieniądze przyjąć, ktoś musi prowadzić rachunki etc. Bo – jak głoszą klasycy w tej materii – administracja rozbudowana powyżej pewnego poziomu nie potrzebuje już celu działania – może spokojnie przez 24 godziny na dobę zajmować się sama sobą. Nie wiem czy ZUS już osiągnął ten poziom – wiem natomiast, że nowe siedziby ZUS-u są bardzo ładne a kiedy to zestawiam z wysokością średniej emerytury – 1400 złotych brutto – to zadaje sobie pytanie jak bardzo forma oddaliła się od treści.

Zamiast ratować ZUS należy go jak najszybciej złożyć do grobu, uczcić minutą ciszy i… No właśnie co zamiast. Ależ system zamiast już istnieje. I nie chodzi nawet o Otwarte Fundusze Emerytalne. Jeśli ktoś nie lubi ograniczonego ryzyka jakie oferują, może przecież odkładać co miesiąc kwotę w wysokości swojej składki emerytalnej w banku. Okazuje się bowiem, że – gdybyśmy odkładali co miesiąc swoją składkę na koncie o średnim oprocentowaniu – otrzymalibyśmy mniej więcej tyle ile dostajemy z ZUS. Gdybyśmy umieszczali je na lokatach – dostalibyśmy nawet więcej niż z ZUS. I – co najważniejsze – gdybyśmy zeszli z tego padołu łez przed osiągnięciem wieku emerytalnego – pieniądze te nie zniknęłyby w czarnej budżetowej dziurze Zakładu, tylko zasiliły kieszenie naszych najbliższych.

Proste? Niestety tak. A jak wiadomo proste rozwiązania są zawsze podejrzane. Dlatego reanimowanie trupa pod nazwą ZUS potrwa zapewne tak długo, aż okaże się, że pacjent już nie oddycha. Stać nas – w końcu jesteśmy bogatym krajem.