Z kolei wicepremier Andrej Kabiakou zaproponował wykorzystanie prywatyzacji jako środka przyciągania do kraju bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Według niego rząd ma zamiar sprzedać w przyszłym roku przedsiębiorstwa państwowe o łącznej wartości około 5 mld USD. Obserwatorzy w Mińsku wiążą aktywizację planów prywatyzacyjnych rządu z piątkowym wystąpieniem prezydenta Alaksandra Łukaszenki, w którym zauważył on, że w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy bieżącego roku wykonanie planów rozwoju gospodarki białoruskiej zostało "de facto zawalone".
Zanotowane w pierwszym półroczu ujemne saldo w handlu zagranicznym przekraczające 3,5 mld USD ekonomiści wiążą przede wszystkim z zaprzestaniem sponsorowania przez Rosję eksportu nośników energii na Białoruś. Wprowadzenie w tym roku przez stronę rosyjską cła eksportowego na ropę naftową w wys. 273,8 USD za tonę spowodowało gwałtowne zmniejszenie zysków Białorusi z reeksportu rosyjskiej ropy przerobionej na benzynę w białoruskich rafineriach.
Wiosną Łukaszenka zapowiadał, że prywatyzacji na skalę masową nie będzie. Jednak w poniedziałek prasa białoruska poinformowała, że jedno z najbardziej dochodowych państwowych przedsiębiorstw - koncern Biełaruskalij, produkujący nawozy sztuczne na eksport, został decyzją Państwowego Komitetu ds. Majątku Narodowego przekształcony w spółkę akcyjną i jest szykowany do prywatyzacji. Latem pierwszy wicepremier Białorusi Uładzimir Siamaszka wspomniał o możliwości sprzedaży ok. 20 proc. akcji tego przedsiębiorstwa za 6-7 mld USD. Propozycją tą wstępnie zainteresowany był kapitał chiński - to Chiny bowiem są jednym z głównych odbiorców białoruskich nawozów sztucznych.
Biełaruskalij wyprodukuje w tym roku ok. 16 procent wszystkich potasowych nawozów sztucznych na świecie. W czerwcu kontrolny pakiet akcji firmy Urałkalij, mającej ośmioprocentowy udział w rynku światowym, został sprzedany za 5,32 mld USDPAP, ps