Ministrze Rostowski, niech pan mi pożyczy miliard złotych

Ministrze Rostowski, niech pan mi pożyczy miliard złotych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wprawdzie jako osoba fizyczna jestem osobą o mniejszej wiarygodności kredytowej, finansowej, etc. niż Międzynarodowy Fundusz Walutowy, ale mogę dać podobne jak MFW gwarancje – jeśli ktoś będzie potrzebował pieniędzy, które mi pożyczy, może mnie poprosić o ich zwrot. Dlatego zwracam się z gorącą prośbą do ministra Jacka Rostowskiego o przelanie na moje konto miliarda złotych. Czymże bowiem jest miliard złotych wobec 24 miliardów przekazywanych MFW?
Oczywiście, pożyczka dla MFW ma dla Polski większe znaczenie, niż ewentualna pożyczka udzielona redaktorowi Wprost.pl. 6 miliardów euro z Polski plus 194 miliardy euro z innych części Europy mają ugasić pożar trawiący europejskie finanse publiczne w krajach strefy euro. Polska wprawdzie członkiem tej strefy nie jest – ale z krajami eurogrupy handluje, z niektórymi (Niemcy!) nawet dość intensywnie. Ponadto wszelkie unijne dopłaty, dotacje, programy pomocowe etc. których jesteśmy beneficjentami również są finansowane strumieniami euro – i premier Donald Tusk już nas ostrzegł, że jak nie będzie euro, to nie będzie i owych 300 miliardów euro, które Platforma w czasie kampanii wyborczej obiecała wyszarpać z UE (to nawet logiczne – jak można dostać pieniądze, które nie istnieją?). Innymi słowy w żywotnym interesie Polski jest, aby pacjenta reanimować wszelkimi dostępnymi metodami. Jeśli zastrzyk z 6 miliardów euro ma pomóc Europie stanąć na nogi, to nie ma się nad czym zastanawiać.

Problem w tym, że terapia polegająca na wstrzykiwaniu do krwiobiegu państw trawionych kryzysem kolejnych miliardów euro na razie przynosi umiarkowane sukcesy (czytaj: nie przynosi żadnych sukcesów). Taka np. Grecja dostała już ponad 100 miliardów euro w ramach pierwszego planu pomocowego, dostaje 100 miliardów euro w ramach drugiego takiego planu – a inwestorzy nadal traktują ten kraj niczym pacjenta dotkniętego dżumą, a greckie obligacje są traktowane z podobnym szacunkiem, jakim darzy się papier toaletowy. Sytuacji nie poprawiło też niemal bilion euro, które UE zgromadziła w Europejskim Funduszu Stabilizacji Finansowej, i których (podobno) nie zawaha się użyć. Dlaczego więc 200 miliardów euro, których poszukuje dziś UE ma poprawić sytuację? – Ten mechanizm raczej zwiększany nie będzie – zapewnia minister Rostowski. Pewnie nie będzie – bo stworzy się jakiś nowy. Miliardów euro nigdy za wiele, gdy UE w niebezpieczeństwie.

Załóżmy jednak, że Polska nie kieruje się naiwną wiarą w to, iż znalezione przez nas w skarbcu NBP miliardy euro uratują Europę – ale chłodno kalkuluje: może ten biznes nie wypali, ale my pokażemy, że na Polaków w trudnych chwilach liczyć można (w odróżnieniu od tych złych Brytyjczyków, którzy nie mają przyjaciół, mają tylko narodowe interesy). Byłaby to kontynuacja pięknej tradycji Polski jako Chrystusa narodów – tym razem w wymiarze finansowym. W przeszłości zapewnialiśmy postępową Europę o naszej solidarności szablami, osłaniając np. odwrót Napoleona z Rosji – teraz sypniemy banknotami, osłaniając odwrót państw strefy euro. Piękna i romantyczna wizja, prawda?

Jest tylko jedno ale – ks. Józef Poniatowski, któremu w czasach, gdy o solidarności świadczyły szable, „Bóg powierzył honor Polaków" utonął w nurtach Elstery. Z Donaldem Tuskiem i Jackiem Rostowskim, którzy są obecnie dzierżycielami naszego honoru, może „popłynąć” znacznie więcej Polaków. Tak się bowiem składa, że owe 6 miliardów euro, których pozbywa się NBP, to środki przeznaczone m.in. na stabilizowanie kursu złotówki w przypadku, gdyby ktoś – wykorzystując chaos panujący w europejskich finansach – chciał sobie dorobić na kursie naszej narodowej waluty (jak to wygląda w praktyce widzieliśmy już jakiś czas temu, gdy kurs euro szybował w kierunku 5 złotych).  A takie „dorabianie” sobie na złotówce może być mordercze chociażby dla posiadaczy opcji walutowych (to też już przerabialiśmy), że o importerach towarów z Zachodu nie wspomnę.

Minister Rostowski uspokaja, że mamy przecież w MFW elastyczną linię kredytową na kwotę 30 miliardów dolarów, które zawsze można wykorzystać w celu ratowania kursu narodowej waluty. Ale jeśli tak, to może zamiast pożyczać MFW 6 miliardów euro, zaproponujmy aby Polska w ramach owej „elastycznej linii kredytowej" mogła pożyczyć tylko 20 miliardy dolarów? Chyba, że między realnymi 6 miliardami euro z polskich rezerw, a wirtualnymi (na razie) 30 miliardami dolarów z elastycznej linii kredytowej jest jednak jakaś różnica…

- Gdyby sytuacja była trudna w Polsce, i my byśmy pociągnęli tą dużo większą kwotę, 30 mld dolarów, do których mam prawo w MFW, to wtedy automatycznie MFW przestanie ciągnąć w tej puli w NBP a nawet, jeżeli jakaś część tych pieniędzy była pociągnięta, mielibyśmy prawo zwrócić się z prośbą o to, żeby tamte pieniądze zwrócić do Narodowego Banku Polskiego – zapewnia minister Rostowski (rozmowa z RMF FM z 19 grudnia). Więc ja również chciałbym zapewnić, że w przypadku udzielenia mi pożyczki w wysokości miliarda złotych, „gdyby sytuacja była trudna w Polsce" daje prawo resortowi finansów do zwrócenia się do mnie z prośbą o to, żebym te pieniądze zwrócił. A ja być może nawet jakąś część zwrócę. Poza tym o ile 6 miliardów euro raczej eurogrupy nie uratuje, o tyle miliard złotych z całą pewnością uratuje mój domowy budżet. To jak – mogę podać numer konta?