Trzy wielkie centrale związkowe Cgil, Cisl i Uil, do niedawna podzielone w wielu kwestiach, po raz kolejny od czasu powołania w listopadzie 2011 roku rządu Mario Montiego wspólnie zażądały zmiany polityki gospodarczej i korekty najważniejszych reform, przede wszystkim rynku pracy. Strona związkowa uważa kroki podejmowane na rzecz otwarcia tego ostatniego, zwiększenia dostępu dla młodzieży, wzrostu konkurencji i ożywienia za niesprawiedliwe i odbywające się kosztem ludzi pracy.
Związkowcy wyrażają też obawy o przyszłość zawodową ludzi będących w wieku przedemerytalnym, którzy według związków mogą stracić pracę i znaleźć się w swoistej próżni między okresem aktywności a emeryturą. Podczas wiecu przywódcy związkowi mówili, że dotychczasowe reformy rządu Montiego przyniosły „niesprawiedliwość i nierówności”, a nie odpowiedzi na problemy świata pracy i rozwoju gospodarczego. Przewodnicząca lewicowej centrali Cgil Susanna Camusso oświadczyła: - Apelujemy o zmianę polityki, bo bez niej nie ma perspektyw dla kraju. Słyszeliśmy w tych miesiącach zbyt wiele zapowiedzi. Od takich zapowiedzi można umrzeć, jeśli nie przystąpi się do działania.
Związkowcy ostrzegli przed kolejną falą strajków przeciwko – jak to określili - „niesprawiedliwości nie do zniesienia”, która jest ich zdaniem skutkiem polityki dyscypliny finansowej i gospodarczej. Manifestanci domagali się również „bardziej skutecznego i mniej kosztownego” systemu partyjnego i politycznego we Włoszech, by – jak mówiono - ograniczyć szastanie pieniędzmi i kumoterstwo oraz poprawić wydajność administracji publicznej.
Gdy w Wiecznym Mieście trwał wielki związkowy protest antyrządowy, w Mediolanie premier Monti ostrzegł, że Włochy ponownie borykają się z fazą kryzysu. - Odsunęliśmy się od skraju przepaści, ale jej krater powiększa się i jesteśmy znowu pogrążeni w kryzysie - mówił szef rządu. Słowa te, jak się podkreśla, zabrzmiały bardzo mocno po tym, gdy wcześniej zapewniał, że sytuacja w kraju poprawiła się w ostatnich miesiącach.
PAP, arb