Z rolnikami spotkał się minister rolnictwa Stanisław Kalemba. W rozmowie z nim rolnicy zwracali uwagę m.in. na konieczność ochrony rynku przed napływem produktów żywnościowych z krajów trzecich, które wytwarzane są bez konieczności spełnienia ostrych wymogów, jakie muszą spełniać rolnicy w Unii Europejskiej - poinformowało w komunikacie biuro prasowe ministerstwa rolnictwa. W spotkaniu uczestniczył m.in. marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas, który patronował rejsowi na tratwie.
"Dziękuję za waszą akcję"
Przedstawiciele rolników z województwa świętokrzyskiego chcieliby, także by była możliwa sprzedaż bezpośrednia produktów spożywczych pochodzenia roślinnego (np. dżemów), podobnie jak ma to miejsce w przypadku produktów pochodzenia zwierzęcego. Podnosili również problem ubezpieczeń upraw, domagając się unijnego dofinansowania na ten cel. Występowali też przeciwko planowanym zmianom w systemie podatkowym i w ubezpieczeniach społecznych dotyczących rolników.
- Dziękuję za waszą akcję. To był bardzo dobry pomysł, aby zwrócić uwagę mieszkańcom miast, że to nie rolnik zarabia na wysokich cenach produktów żywnościowych - powiedział Kalemba. Według niego, największym problemem jest zbyt małe zorganizowanie rolników w grupy producenckie. Poinformował, że o problemach, o których mówili rolnicy, będzie rozmawiał z unijnym komisarzem ds. rolnictwa Dacianem Ciolosem.
Happening swój początek miał w Nowym Korczynie, skąd rolnicy wypłynęli w sobotę. Rolnicy z województwa świętokrzyskiego w czwartek dotarli do celu, czyli warszawskiej Przystani Wioślarskiej. Przypłynęli tratwą, którą sami przygotowali; ze sobą mieli warzywa i owoce z regionu.
Na rozstawionych na przystani stoiskach mieszkańcy Warszawy mogli kupić warzywa po cenach obowiązujących w skupie, spróbować potraw, wypieków, ekologicznych warzyw i owoców, a także napić się wody mineralnej z Buska-Zdroju. Organizatorzy happeningu chcieli zwrócić uwagę na różnice cen pomiędzy skupem a sklepem, sięgające nawet 3000 proc.
"Happening to początek pewnego procesu"
Na stołecznej przystani Jarubas wyjaśnił, że idea happeningu zrodziła się w domu jednego z rolników. Rolnicy sami przeanalizowali ceny, które płacą konsumenci w Warszawie, i doszli do wniosku, że nie mogą pozwolić, żeby w mieście myślano, że tak wysokie ceny wyznaczają sami rolnicy.
Marszałek przyznał, że problemy rolników są mu bardzo bliskie, gdyż wychował się i mieszka na wsi. - Rolnicy spotykają się z dylematem, czy w ogóle podjąć się wykopek, bo prawdopodobne jest, że przychód nie pokryje kosztu, jaki muszą ponieść na ich przeprowadzenie. Bardzo ważne, żeby dać czynnik mobilizujący dla samych rolników, żeby organizowali się w małe kilkunastoosobowe grupy, bo nawet w takiej grupie można tak sterować działalnością, że w negocjacjach cen uzyskuje się mocniejszą pozycję - powiedział.
- Traktujemy ten happening jako początek pewnego procesu. Myślę, że akcja zrobiła swoje i była potrzebna, żeby zwrócić uwagę społeczeństwa - powiedział Jarubas. Dodał, że ruszają prace umownie nazywanego dziś komitetu "Tratwa 2012", który będzie zrzeszał instytucje związane z rolnictwem i przedstawicieli grup producenckich. Rolnicy wypłynęli tratwą 1 września z Nowego Korczyna (woj. Świętokrzyskie), przepływali przez miejscowości Połaniec, Sandomierz, Solec nad Wisłą, Dęblin, Górę Kalwarię.
ja, PAP