W długi popadł, prowadząc życie na wysokiej stopie, finansując polityczne akcje przeciw prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi oraz procesując się z innymi rosyjskimi oligarchami. Finansował też pomarańczową rewolucję na Ukrainie. Ciosem dla Bieriezowskiego była przegrana w głośnym procesie z Romanem Abramowiczem, co naraziło go na koszty sądowe szacowane na 50-100 mln funtów i zaszkodziło jego reputacji. W ubiegłym tygodniu, aby uniknąć dalszych kosztów, zawarł ugodę pozasądową z wdową i dziećmi swego dawnego wspólnika w interesach Badriego Patarkaciszwilego, który zmarł w Wielkiej Brytanii w 2008 r.
Bieriezowski zaciągnął też długi na ok. 80 mln funtów u różnych osób, w tym u właściciela koncernu aluminiowego Rusal Michaiła Czornoja i Maksima Bakijewa, syna byłego prezydenta Kirgistanu. Ok. 100 mln funtów wydał na rozwód z drugą żoną Galiną. Znaczne zadłużenie skłoniło oligarchę do oszczędności. Trzy miesiące temu sprzedał posiadłość w Surrey nabytą w 2001 r. za 20 mln funtów. Zwrócił się też do córki Jekateriny i jej męża, by sprzedali posiadłość, którą dla nich kupił za 10 mln funtów. W 2009 r. sprzedał prywatny jacht za 200 mln funtów.
Bieriezowski oszczędza, nie latając już prywatnym samolotem, lecz lotami komercyjnymi. Jego willę na francuskiej Riwierze wartą 30 mln funtów przejęły francuskie i rosyjskie władze w ramach dochodzenia przeciw niemu o finansowe malwersacje. W najbliższym czasie rosyjski biznesmen znów uda się do sądu w związku z wytoczeniem sprawy Wasylowi Anisimowi o 1,2 mld funtów (ponad 1,8 mld USD) z tytułu udziałów w koncernie Metalloinvest. Po przegranej z Abramowiczem jego szanse na wygraną z Anisimowem nie są oceniane wysoko. - Może to być jego ostatnia bitwa, w której liczy na to, że się finansowo odkuje - napisał "Sunday Times".
Bieriezowski dorobił się fortuny w latach 90. podczas tzw. prywatyzacji nomenklaturowej. W 2001 roku otrzymał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii krótko po objęciu przez Putina urzędu prezydenta; jest ścigany w Rosji za malwersacje finansowe, ale władze brytyjskie odmawiają wydania go.
ja, PAP