Czy warto płacić krocie zagranicznym koncernom za inwestycje w Polsce?
Inwestorzy zagraniczni często ultymatywnie żądają pakietów ulg, nieruchomości i jeszcze udziału finansowego w budowie fabryki. Zmuszają kraje do morderczych licytacji. Nie tędy droga. Ścieżką spełniania takich życzeń niewielu krajom udało się dojść do pierwszej ligi państw rozwiniętych. Państwa, które odniosły największy sukces w tej opóźnionej industrializacji, oparły się na lokalnym biznesie. Wyjątkiem potwierdzającym regułę jest Irlandia, która ma bardzo duży udział inwestycji zagranicznych w PKB, głównie związany z obecnością firm amerykańskich. Nas jednak powinna interesować droga krajów azjatyckich, Finlandii czy Izraela. Dochodziły do obecnego poziomu, stawiając na rodzime zasoby, budując sensowny system wspierania współpracy biznesu z nauką, także z kompetentną administracją – z czym mieliśmy zawsze problem. Sukces Izraela świetnie opisuje głośna książka „Start-up nation”. Udało się tam stworzyć nowoczesną gospodarkę, opierając się na branżach wysokich technologii i kapitale pozyskiwanym w USA. Uważam, że kraj o takim potencjale jak Polska powinien próbować uruchomić własne zasoby kapitału, przedsiębiorczości i innowacyjności, by nie uczestniczyć w tak dramatycznym wyścigu jak w przypadku fabryki Jaguara.
Jak to zrobić?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.