Choć rząd zazwyczaj zbiera się we wtorek, dziś odbędzie się specjalne posiedzenie, które w całości ma być poświęcone energetyce. Problemem nie jest gaz, bo nawet po tym, jak z końcem kwietnia Rosja niespodziewanie przerwała dostawy, nasze magazyny są pełne, możemy też skorzystać z rewersu z Niemiec. Problemem jest natomiast węgiel.
Dostępny węgiel musi być wykorzystany w 100 proc.
Wprawdzie Ministerstwo Klimatu uspokaja, że płynie do nas węgiel z Kolumbii, Indonezji i kilku innych odległych kierunków, ale prawda jest taka, że nie zrekompensuje on tego, co straciliśmy rezygnując z węgla rosyjskiego. Jest też droższy. Rząd ma kilka miesięcy, by zagwarantować, że zima nikt nie zamarznie. Kilka dni temu Sejm przyjął ustawę zakładającą możliwość kupienia 3 ton węgla w preferencyjnej cenie, ale ma ona kilka mankamentów, które pod znakiem zapytania stawiają jej skuteczność. Co najważniejsze – od dopłat węgla na składach nie przybędzie, a bez tego wszystkie inne działania będą nieskuteczne.
Ministrowie będą dziś rozmawiać o różnych scenariuszach. W grę wchodzi obniżenie wymogów środowiskowych. Daleko poszli w tym Czesi dopuszczając spalanie w domowych piecach węgla brunatnego. „Dziennik Gazeta Prawna” ustalił, że na tę chwilę takie posunięcie nie jest brane pod uwagę, ale niewykluczone, że gdy nie będzie innej możliwości, i u nas dopuszczony zostanie węgiel brunatny.
Bardziej prawdopodobne wydaje się poluzowanie wymogów dotyczących węgla kamiennego i umożliwienie spalania węgla o podwyższonej zawartości siarki, który dziś spalany być nie może. Można zmienić dopuszczalną zawartość siarki w paliwie lub standardy emisyjne dwutlenku siarki, co wymagałoby zmian w rozporządzeniu ministra klimatu. Luzowanie nie może się jednak odbywać całkowicie swobodnie, bo część norm środowiskowych wyznacza prawodawstwo unijne.– Pytanie, na ile możemy sobie tu pozwolić na zmiany – powiedział rozmówca „DGP”.
Rząd gotów przeprosić się z wiatrakami. Problemem może być Ziobro
Rząd zajmie się też modyfikacją przepisów wyznaczających „zasadę 10H”. Oznacza ona, że wiatraki nie mogą powstawać w mniejszej odległości od zabudowań niż 10-krotność ich całkowitej wysokości. Wprowadzona w 2016 roku, praktycznie zahamowała rozwój lądowej energii wiatrowej. Trzeba było wybuchu wojny i problemów z rosyjskimi surowcami, by rządzący zrozumieli, że na własne życzenie pozbawili Polaków dostępu do przyjaznej dla środowiska, taniej energii, o którą nie musimy się prosić Rosjan czy kogokolwiek innego.
Zasada ma w dalszym ciągu obowiązywać, ale na zliberalizowanych warunkach. Gmina mogłaby wyrazić zgodę na powstanie wiatraków odległości 500 m od zabudowań, ale konieczna byłaby wcześniejsza zgoda lokalnej społeczności. Na takie luzowanie nie chce się zgodzić Zbigniew Ziobro, który przekonuje, że propozycja pojawiła się nagle i jest za mało czasu, by uzgodnić wszystkie szczegóły. Inna sprawa, że ziobryści są gotowi głosować przeciwko rządowym projektom tak długo, jak nie będzie teki ministerialnej dla Janusza Kowalskiego. Solidarna Polska widzi go z teką ministra odpowiedzialnego za węgiel.