Kolejna chińska spółka deweloperska ma problemy z wypłacalnością. Kaisa Group to firma budowlana z Shenzhen. Po tym, jak poinformowała, że jej płynność jest zagrożona, w czwartek zanotowała spadek notowań o 15 proc., a następnego dnia obrót akcjami na giełdzie w Hongkongu został zawieszony.
Kaisa ma około 3,2 mld dolarów długu w zagranicznych obligacjach, z czego 400 mln dolarów powinna spłacić w grudniu tego roku. Aby uniknąć niewypłacalności, firma będzie musiała sprzedać część swoich aktywów. Jak informują chińskie media, Kaisa zbiera fundusze, by uniknąć najgorszego scenariusza.
W dalszym ciągu najgorzej wygląda sytuacja Evergrande – największego i jednocześnie najbardziej zadłużonego chińskiego dewelopera. Po tym, jak rząd przykręcił kranik z pożyczkami, firma próbowała ratować się wyprzedażą aktywów. Poprawy sytuacji finansowej nie przyniosło jednak ani wycofanie się z nabycia 26-piętrowego wieżowca w Hongkongu (firma zaoszczędziła na tym 1,7 mld dolarów) ani pomysł sprzedaży 51 proc. spółki-córki zajmującej się zarządzaniem nieruchomościami.
Co się dzieje z chińskimi firmami deweloperskimi?
Dlaczego chińscy deweloperzy, jeden po drugim, wpadają w pułapkę długów? Powodem nie jest to, że spadło zapotrzebowanie na nieruchomości, lecz zmiana polityki władz kraju. Do tej pory chińscy deweloperzy rozwijali się w niespotykanym gdzie indziej tempie, bo zadłużali się w bardzo wielu źródłach. W zeszłym roku rząd wprowadził progi ryzyka, których przekroczenie uniemożliwia zaciąganie nowych zobowiązań. To pokazało, że nawet wielkie firmy, które obracają milionami dolarów, to tak naprawdę kolosy na glinianych nogach. Sytuacja niektórych firm jest naprawdę zła i jeśli upadną, pociągną za sobą setki mniejszych inwestorów.
Czytaj też:
Największy chiński deweloper na skraju niewypłacalności. I nie on jeden