Dodatkowa opłata za schłodzone piwo? Sprzedawcy mają dylemat

Dodatkowa opłata za schłodzone piwo? Sprzedawcy mają dylemat

Lodówka w sklepie
Lodówka w sklepie Źródło: Pixabay
Lipcowy upał, osiedlowy sklep. Piwo z półki kosztuje 5 zł, a schłodzone – 5,3 zł. To nie żart. Jeśli wierzyć rozmowom, które z właścicielami sklepów przeprowadził dziennikarz serwisu Wiadomości Handlowe, to część detalistów zastanawia się nad podniesieniem – w sezonie letnim – cen napojów z lodówki.

Powodem są pieniądze, które trzeba zapłacić za utrzymanie chłodziarek „na chodzie”. To duże urządzenia, które pobierają więcej energii niż domowe lodówki. Sklepy nie korzystają z żadnych preferencyjnych energii, więc lato, kiedy uruchomione zostaną nieczynne teraz chłodziarki, może przynieść duże uderzenie po kieszeni.

Opłata za chłodzone napoje? Sklepikarze pokazują rachunki za prąd

Serwis przytacza słowa właściciela sklepu, którzy przyznał, że o ile rok temu za prąd płacił 5 tys. zł miesięcznie, to teraz jest to już 20 tys. zł. Właścicielka innego sklepu powiedziała, że z początkiem sezonu wiosenno-letniego będzie pobierała dodatkową opłatę za schłodzenie napojów.

– W moim przypadku piwo, napoje gazowane i woda to kluczowy asortyment. Razem z alkoholem mocnym w „małpkach” i „szczeniaczkach” to jakieś 70 – 75 proc. całego obrotu. Z drugiej strony, latem mniej więcej 60 proc. energii elektrycznej zużywają chłodziarki na napoje, resztę pobiera głównie klimatyzacja. Zakład energetyczny podniósł mi ceny o ponad 300 proc. Muszę to jakość skompensować, bo nie przetrwam – powiedziała kobieta. – Robię małe rozeznanie wśród klientów, na razie większość wykazuje zrozumienie, zobaczymy, co będzie, gdy przyjdzie do płacenia.

Dylemat jest poważny, bo można stracić klientów

Nie wszyscy rozmówcy Wiadomości Handlowych zamierzają traktować schłodzone napoje jako produkt premium, a więc droższy. Sklepikarze boją się reakcji klientów i nie chcą ich zniechęcać. Do tego dochodzą problemy praktyczne: jak naliczyć dodatkową opłatę i ustalić, czy przyniesione przez klienta piwo czy sok zostały wyjęte z lodówki czy z półki? Sprzedawca musiałby dotknąć każdej butelki, by to ocenić. Łatwiej, gdyby lodówki znajdowały się wyłącznie obok stanowiska sprzedawcy, ale nie w każdym sklepie tak jest.

Czy sprzedawcy odważa się „poprosić” klientów, by partycypowali w kosztach utrzymania maszyn chłodzących? To będzie trudna decyzja, są argumenty za i przeciw. Dowiemy się tego za kilka miesięcy.

Czytaj też:
Ceny gazu spadają. Dawno nie było tak tanio
Czytaj też:
Gazowa apokalipsa się nie sprawdziła. Czy to koniec wysokich rachunków za energię?

Opracowała:
Źródło: Wiadomości Handlowe