Ciąg dalszy sprawy nieprawidłowego wyświetlania kursów walut w wyszukiwarce Google. Jak informuje RMF FM, Minister finansów Andrzej Domański zwrócił się do amerykańskiego giganta technologicznego z prośbą o złożenie wyjaśnień w sprawie fałszywego podawania kursów walut.
Resort finansów chce wiedzieć, co było przyczyną potężnego zamieszania, które wybuchło na polskim rynku 1 stycznia. Brane są pod uwagę trzy scenariusze: błąd ludzki, celowa manipulacja albo działanie sztucznej inteligencji.
Kurs złotego runął? To błąd Google
Osoby, które uważnie przyglądają się rynkom, lub te, które szykują się na zagraniczny wyjazd na ferie zimowe, mogły przeżyć mocny szok, gdy sprawdziły 1 stycznia w Google ceny obcych walut. Kurs euro podskoczył nagle do 5,75 zł (dzień wcześniej euro kosztowało nieco ponad 4,30 zł), dolar do 5,21 zł, a funt do poziomu 6,63 zł.
To poziomy, których nie widziano od lat, a dodatkowo szokowało tempo wzrostu i jego poziom. Wiele osób zaczęło umieszczać w mediach społecznościowych paniczne wpisy. Nie brakowało także teorii podszytych polityką. To wszystko jednak nieprawda.
Obserwatorzy, którzy obserwują rynki walutowe od dłuższego czasu wiedzą, że tego typu sytuacje już się zdarzały. Nagły skok wynika z błędnego przedstawienia kursu przez Google, co z kolei jest najprawdopodobniej efektem tego, że amerykański koncern nie otrzymał z Narodowego Banku Polskiego aktualnych danych 1 stycznia.
Aby uspokoić nie tylko inwestorów, ale także wszystkich zaniepokojonych Polaków, do sprawy odniósł się minister finansów Andrzej Domański. Sprawę wyjaśnił w krótkich wpisie na portalu X.
„Spokojnie. Ten kurs złotego, który sieje panikę to „fejk” (błąd źródła danych). Za chwilę otworzą się rynki w Azji i sytuacja wróci do normy” – napisał w portalu X minister finansów Andrzej Domański, który uspokoił zaniepokojonych obserwatorów.
Czytaj też:
Andrzej Domański nowym ministrem finansówCzytaj też:
Jest nowy szef KAS. Nominację wręczył minister finansów