Zagraniczny rachunek to zabezpieczenie
Artykuł sponsorowany

Zagraniczny rachunek to zabezpieczenie

Dodano: 
dr Anna Maria Panasiuk, wealth advisor
dr Anna Maria Panasiuk, wealth advisor Źródło: Materiały prasowe / dr Anna Maria Panasiuk
– Zwiększone zainteresowanie zagranicznymi rachunkami pojawia się, gdy rośnie ryzyko konfliktu zbrojnego albo mamy do czynienia z dużymi zmianami politycznymi czy nadmierną inflacją – wyjaśnia dr Anna Maria Panasiuk, wealth advisor z ponad 25-letnim doświadczeniem.

Czy obserwuje pani zwiększone zainteresowanie otwieraniem rachunków w zagranicznych bankach?

Otwarcie rachunku w banku za granicą jest związane z bezpieczeństwem naszych środków finansowych. Temat powraca z regularnością, ilekroć zaczyna robić się gorąca sytuacja geopolityczna. I to nie tylko polityka międzynarodowa Rosji względem krajów ościennych powoduje zwiększone zainteresowanie otwarciem rachunku bankowego za granicą. Taka chęć może być również pokłosiem choćby wyniku wyborów w naszym kraju. Część osób rozpatruje scenariusz dużej mobilizacji militarnej i ryzyka zamrożenia rachunków bankowych, by w ten sposób państwo pozyskało pieniądze na prowadzenie działań wojennych.

Nastroje są różne, a ludzie mają swoje obawy. Niezależnie od motywacji, powód otwarcia rachunku bankowego za granicą jest taki sam: potrzeba zabezpieczenia pieniędzy. A przed czym ludzie chcą się zabezpieczyć? Przed tym, że ktoś z powodów innych niż prawne zachce się wspomóc naszymi pieniędzmi wbrew naszej woli.

To wszystko obawy o to, że nasze pieniądze staną się „jeńcami” w razie zaognienia sytuacji politycznej.

To prawda. Osoby zamożne, a z takimi pracuję, kierują się również zasadą, że nie należy trzymać wszystkich jajek w jednym koszyku. W kontekście oszczędności dotyczy to korzystania z usług różnych banków – i to nie tylko w kraju zamieszkania.

Z perspektywy bezpieczeństwa trzymanie pieniędzy za granicą jest korzystne z kilku powodów. Po pierwsze – daje dywersyfikację geograficzną, która podnosi bezpieczeństwo posiadanych aktywów. Po drugie – klient dowiaduje się, jakie są standardy obsługi za granicą. A okazuje się, że koszty prowadzenia rachunku w zagranicznym banku mogą być niższe niż w polskim. W Luksemburgu czy Szwajcarii kultura zarządzania majątkiem osób zamożnych jest dłuższa niż w Polsce. Nasi bankierzy dopiero się tego uczą.

Bank zagraniczny może również umożliwić dostęp do szerszej gamy produktów inwestycyjnych. Dlatego poziom obsługi czy sama jakość zarządzania pieniędzmi w banku zagranicznym może być dużo lepsza niż w Polsce, a to również przekłada się na bezpieczeństwo naszego majątku.

Czy klienci z Polski mogą swobodnie otworzyć konto w dowolnym banku na świecie? Czy instytucja finansowa ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Szwajcarii może odmówić zawarcia umowy tylko z powodu narodowości?

Banki nie odmawiają otwarcia umowy rachunku tylko ze względu na narodowość potencjalnych klientów, niemniej zainteresowani muszą liczyć się z ryzykiem odrzucenia ich wniosku o rachunek. Pamiętajmy, że banki mają swoją politykę. Mogą na przykład zadecydować, że nie obsługują klientów z Europy Centralnej ze względu na zagrożenie ze strony Rosji. Mogą też zastrzec, że otwierają konto wyłącznie dla rezydentów i wtedy trzeba wykazać taki status.

Nie jest to żadna dyskryminacja – polskie banki również stawiają wymogi obcokrajowcom, którzy chcą otworzyć rachunek. To wszystko polityka instytucji finansowej, a nie niechęć do jakiejś grupy narodowościowej. Nie spotkałam się z problemem na poziomie osób prywatnych, ale spółek już tak. Jeśli spółka chce zainwestować nadwyżki finansowe poza Polską, to procedura może być już bardziej skomplikowana.

W których krajach Polacy najchętniej otwierają rachunki bankowe?

Jeśli chcemy ochronić nasze pieniądze, to zapewne nie będziemy otwierać rachunku bieżącego (ROD), ale rachunek inwestycyjny. Aby otworzyć rachunek inwestycyjny, powinniśmy wybrać bank, który się na tym zna. Np. Citibank to wielki międzynarodowy bank i ma on swój dział bankowości inwestycyjnej. Nie jest to jednak bank, który się w tym specjalizuje. Dla Citibanku chlebem powszednim są kredyty komercyjne itd. To, czego Polacy szukają, to bankowość inwestycyjna, która wie, jak obsługiwać klienta prywatnego z dużymi pieniędzmi i obawami, aby ich nie utracić. Takie banki są głównie w Szwajcarii, Luksemburgu, Księstwie Liechtenstein czy w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Siłą rzeczy najbardziej z pieniędzmi jest kojarzona Szwajcaria i to do tego kraju dziś przenoszą swoje pieniądze Amerykanie – bo się o nie boją.

To porozmawiajmy o Szwajcarii. Jest to kraj kojarzony z bankowością dla wymagających. Jak wygląda procedura otwarcia rachunku w szwajcarskich bankach?

Już w pandemii szwajcarskie instytucje finansowe umożliwiły zdalne otwieranie rachunków. Obsługa „na odległość” działa jednak tylko do pewnego momentu: szwajcarscy bankierzy są bardzo konserwatywni i cenią sobie bezpośrednią relację z klientem. Tu nie wystarczy tak, jak przy zakładaniu konta na platformie inwestycyjnej, przeklikać kilkunastu zgód i zeskanować dowód. Na którymś etapie musi dojść do spotkania potencjalnego klienta z przedstawicielem banku, przy czym niekoniecznie musi on jechać do Szwajcarii, bo przedstawiciele wielu banków przyjeżdżają w tym celu do Polski.

O co pyta bank szwajcarski, gdy zakłada konto Polakowi?

Szwajcarscy bankierzy chcą poznać historię klienta, dowiedzieć się, skąd ma pieniądze, co na jego temat pisze się w internecie, co wynika z KRS-u… Najważniejsze jest określenie, czy pieniądze, które klient posiada, są legalne oraz czy legalnie płaci on podatki w swoim kraju.

Procedura otwarcia rachunku bankowego w Szwajcarii trwa 2-3 tygodnie. Niedawno udało mi się otworzyć rachunek dla klienta w tydzień. Przy zwiększonej ilości zapytań to może się przedłużyć; zwłaszcza jeśli pieniądze pochodzą z wielu biznesów, bank będzie się o te biznesy pytał. W tej chwili rozmawiam z bankami już czwarty tydzień, a one nadal zadają pytania o biznes klienta. W praktyce trzeba na wszystkie pytania cierpliwie odpowiadać, aż proces uda się zamknąć. No i z otwarciem konta za granicą nie można czekać do końca. Gdy Rosja weszła do Ukrainy, rozdzwoniły się telefony w Szwajcarii. Nagle wszyscy chcieli otworzyć rachunek i czas oczekiwania wydłużył się z tygodni do miesięcy.

Czym banki szwajcarskie przyciągają klientów z zagranicy?

Trochę już o tym powiedziałyśmy. Ja myślę, że przede wszystkim profesjonalizmem. Do tego w Szwajcarii jest bardzo dużo banków, więc jest w czym wybierać. Kolejną kwestią jest to, że klient może otworzyć rachunek w banku szwajcarskim, ale zleca zarządzanie pieniędzmi family office, które specjalizuje się w zarządzaniu majątkiem zamożnych osób. Takiej usługi nie ma np. w Polsce. W takim układzie bank jest tylko instytucją, w której zdeponowane są środki, odpowiedzialny jest za zabezpieczenie środków, ale zarządzanie przekazane jest wyspecjalizowanemu zewnętrznemu zespołowi – family office.

Jeśli zamożny klient chce, by pieniędzmi zarządzał bank, powinien wybrać taki, w którym działają zespoły specjalizujące się w zarządzaniu i inwestowaniu środków osób zamożnych. Taki zespół powinien mieć szeroką ofertę i dostęp do rynku, tak by wybrać najlepsze oferty inwestycyjne dla klienta. Za te usługi bank pobiera wynagrodzenie.

Ile wynosi prowizja szwajcarskich banków za tego rodzaju usługi?

Opłaty za zarządzanie portfelem w Szwajcarii wynoszą około 1 proc. w skali roku. Dla porównania rok temu w Polsce widziałam ofertę 3 proc. w skali roku. To nie powinno dziwić, polskie instytucje finansowe pobierają wynagrodzenie za swoje usługi, a że konkurencja jest mniejsza, to opłaty są wyższe. Poza tym w przypadku zarządzania portfelem mogą być również prowizje. A ta nie zawsze jest wyodrębniona na rachunku klienta, niekiedy jest „zaszyta” w produkcie, w który inwestuje bank. Takie opłaty można oczywiście negocjować, zarówno w Polsce, jak i w Szwajcarii, a przynajmniej próbować. Jeśli klient powierzy do zarządzania duże środki, rosną szanse na to, że bank pójdzie mu na rękę.

Od jakiego poziomu portfela, czyli środków przeznaczonych na inwestycje, „zaczyna się” dla banku klient zamożny?

W Polsce minimalny portfel – bo podkreślę, że nie chodzi o cały majątek, lecz aktywa, które klient jest gotów zainwestować – wynosi z reguły ok. 4 mln zł. W bankach szwajcarskich minimalny poziom jest zbliżony – 1 mln franków. Family office mają swoje zasady. Są biura, które podejmują się zarządzania portfelem na poziomie co najmniej 1 mln franków, inne oczekują udostępnienia 3 czy nawet 10 mln franków. To zależy od polityki family office, tego, jak duży zespół tam pracuje i w jakim stopniu biuro jest otwarte na rynki. Jeśli próg wejścia wynosi 10 mln franków, to znaczy, że dane biuro nie jest zainteresowane polskim rynkiem; bo nadal Szwedzi czy Niemcy dysponują wyższym portfelem niż Polacy.

Opowiedziała pani o korzyściach związanych z trzymaniem pieniędzy na zagranicznych rachunkach. A jakie są potencjalne ryzyka?

Nie mówiłabym o ryzykach, lecz o obowiązkach. Automatyczna wymiana informacji – jest i kropka. Obowiązek płacenia podatków również, niezależnie od tego, czy trzymamy pieniądze w banku polskim czy brytyjskim. Mogą dojść jakieś dodatkowe opłaty, np. stamp duty przy zakupie akcji na giełdzie szwajcarskiej, ale to tak niewielkie kwoty, że nie wpływają na wynik finansowy.

Nie przyszłoby mi do głowy traktowanie trzymania pieniędzy na zagranicznym rachunku w kategoriach ryzyka. Więcej obaw widzę przy inwestowaniu w Polsce. Szwajcarzy potrafią liczyć pieniądze i wiedzą, jakiej granicy nie przekraczać, by nie zniechęcać inwestorów. Z tego przecież żyją. W Polsce jest inaczej: nasz ustawodawca i regulator nie umie patrzeć w ten sposób. Przykładem niech będą zmiany i majstrowanie przy fundacji rodzinnej i jej podatkach. Skutek jest taki, że ludzie boją się nieprzewidywalnych, nieracjonalnych zmian, rezygnują z polskiej fundacji rodzinnej i wybierają spółki zagraniczne. A przecież na tym tracą nie tylko przedsiębiorcy, ale szczególnie państwo polskie.

W czym może pani pomóc klientom, którzy chcą otworzyć rachunek za granicą – i dysponują odpowiednimi środkami, aby zostać pani klientami?

Przede wszystkim pomagam wybrać zespół, który będzie zarządzał pieniędzmi. Trafiają do mnie na przykład klienci, którzy sprzedali spółkę, mają 50 mln zł i zastanawiają się, co zrobić dalej. Taki klient zakłada sobie, że teraz będzie odpoczywał, ale zderza się ze ścianą, bo ma pieniądze w pięciu różnych bankach i w każdym musi zarządzać zdeponowanymi środkami. Do tego dochodzą opłaty instytucji finansowych. Dochodzi stres przed utratą pieniędzy i w miejsce wymarzonego odpoczynku jest frustracja i czasem niestety straty na rachunkach. Staram się uporządkować sytuację takiego klienta. Ciężko się zarządza własnymi pieniędzmi. Tak jak lekarz sam nie leczy siebie, tak osoba mająca większe środki powinna mieć obok siebie kogoś, kto powstrzyma ją przed podejmowaniem emocjonalnych, niekorzystnych decyzji. Przyglądam się działaniom, które podejmują poszczególne firmy zarządzające środkami i podpowiadam klientom, z czego warto zrezygnować albo gdzie negocjować obniżkę prowizji.

Jakie powinny być pierwsze kroki osoby, która rozważa otwarcie zagranicznego rachunku?

Po pierwsze – należy rozeznać się w sytuacji na rynku: w ofertach banków, dowiedzieć się, w którym kraju obowiązują najkorzystniejsze regulacje. Poznać ofertę family office. Klient może wsiąść do samolotu i chodzić po bankach w Luksemburgu czy Szwajcarii i w każdym słuchać, że to niezwykła oferta, nigdzie nie będzie lepiej…

Karkołomne zadanie!

Tak, ale są ludzie, którzy tak robią. Można też usiąść z kimś, kto ma wiedzę, porozmawiać, poukładać wszystko i podjąć przemyślaną decyzję dotyczącą inwestowania swoich pieniędzy.

Autor: Anna Sonik

Artykuł został opublikowany w 43/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.