– Wierzę, że będziemy w stanie obniżyć trend inflacyjny w drugiej połowie roku – powiedział premier Mateusz Morawiecki na sobotniej konferencji prasowe.
Powtórzy powtarzane od pewnego czasu przekonanie, że za inflacją stoją przede wszystkim działania Rosji i gdyby nie wojna, to wzrost cen nie były aż tak widoczny. – Tą inflację nam wszystkim Putin tutaj przywiózł wraz z wysokimi cenami gazu i wysokimi cenami ropy. Ta inflacja Putina musi być kolektywnie przez nas zwalczana. Różnymi mechanizmami. Nie ma jednego świętego Graala, jednego idealnego mechanizmu, który tę inflacje będzie w stanie zastopować – mówił szef rządu.
Morawiecki przekonuje, że inflacja przyszła z zewnątrz
Niezależni ekonomiści inaczej widzą tę sprawę i zauważają, że obarczając winą za wzrost cen Putina, premier Morawiecki (który po zdymisjonowaniu Tadeusz Kościńskiego kieruje także Ministerstwem Finansów), szef rządu zręcznie zrzuca z siebie odpowiedzialność za inflację. Dobre samopoczucie szefa rządu jest jednak nie uprawnione, bo inflacja zaczęła rosnąć na długo przed początkiem agresji. Już w styczniu 2022 roku ceny towarów i usług w porównaniu z analogicznym miesiącem wcześniejszego roku wzrosły o 9,2 proc.
W tygodniach poprzedzających wybuch wojny premier oraz szef Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński jako winnych inflacji również wskazywali „okoliczności zewnętrzne”, którymi były m.in. rosnące ceny surowców (np. gazu i ropy, w czym udział miała również Rosja, która od jesieni zmniejszała dostawy gazu do Europy) i coraz droższe nawozy (i tu poniekąd znów udział Rosji, gdyż to drożejący gaz wywindował ceny nawozów).
Polacy dostrzegają winę rządu. Oto wyniki sondażu
Okazuje się, że Polacy nie są skłonni uwierzyć w narrację o wyłącznie zewnętrznych przyczynach inflacji, która drenuje nasze portfele. Pracownia SW Research w sondażu na zlecenie serwisu rp.pl zapytała Polaków, w czym upatrują źródeł drożyzny. Wyniki badania nie ucieszą rządzących. Niespełna 40 proc. respondentów uważa bowiem, że do obecnej inflacji doprowadziła polityka obecnego rządu. Opinię tę wyraża połowa badanych w najmłodszej grupie wiekowej i z miast liczących od 200 tys. do 499 tys. mieszkańców.
17,3 proc. ankietowanych uznało, że głównym powodem wzrostu inflacji jest agresja Rosji na Ukrainę. Nieco mniej, bo 14,6 proc. uważa, że przyczyną jest polityka Narodowego Banku Polskiego. 12,6 proc. badanych wskazuje, że inflacja jest efektem polityki Unii Europejskiej w zakresie transformacji energetycznej, zaś według 8,7 proc. jest ona następstwem pandemii COVID-19. 7,1 proc. respondentów nie ma zdania w tej sprawie.
Rosnące wynagrodzenia nakręcają spiralę inflacyjną
W piątek pisaliśmy, że rosnące wynagrodzenia (i to w sposób niebagatelny: z danych przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w marcu 2022 wzrosło o 12,4 proc. w porównaniu do marca ubiegłego roku) dodatkowo nakręcą spiralę inflacji. O ile więc informacja o podwyżce ucieszy każdego pracownika, to w bardziej globalnym ujęciu jest to poważny czynnik ryzyka. Prowadzi to bowiem do nakręcania się spirali płacowo-cenowej.
Mechanizm jest prosty: ceny rosną, więc pracownicy żądają wyższych wynagrodzeń. Aby zrealizować ten postulat, przedsiębiorcy muszą podnosić ceny swoich produktów i usług, w efekcie czego konsumenci płacą jeszcze więcej za codzienne zakupy. Widząc to, idą do pracodawców z żądaniem dalszych podwyżek.
Czytaj też:
Drugie dno podwyżek wynagrodzeń. Tak nakręca się inflacja