Polacy przerażeni inflacją. Większość decyduje się na jedną rzecz

Polacy przerażeni inflacją. Większość decyduje się na jedną rzecz

Inflacja
Inflacja Źródło: Flickr
Galopująca inflacja uderza w budżety domowe polskich gospodarstw domowych. Niespełna 90 proc. z nich przyznaje, że zdecydowało się na redukcję swoich wydatków. Blisko połowa oszczędza na rozrywce.

Główny Urząd Statystyczny podał we wtorek, że według wstępnych danych za maj, ceny towarów i usług wzrosły rok do roku o 13,9 proc. Tak wysokiej inflacji w Polsce nie było od blisko 25 lat.

Rosnące ceny budzą coraz większy niepokój wśród Polaków, co skłania ich do decyzji o konieczności zaciśnięcia pasa. Z "Monitora kryzysowego" – badania pracowni GfK, którego szczegóły podaje „Rzeczpospolita” – wynika, że już co trzecie gospodarstwo domowe ma takie środki, jakie pozwalają na związanie końca z końcem w skali miesiąca lub wręcz im na to brakuje. W porównaniu z marcem liczba takich gospodarstw zwiększyła się o 3 pkt proc.

Inflacja gorsza od wojny

– Polacy zaczynają oswajać się z toczącą się wojną, ale nie słabną, a wręcz narastają obawy związane ze skokiem kosztów. O ile w marcu największą obawą konsumentów była właśnie kwestia wojny, to na przełomie kwietnia i maja ponad 90 proc. gospodarstw domowych przyznało, że najbardziej obawia się odpowiednio: rosnących cen żywności, rosnących cen gazu i elektryczności oraz pogarszania się stanu polskiej gospodarki – mówi cytowany przez gazetę Szymon Mordasiewicz, dyrektor komercyjny Panelu Gospodarstw Domowych GfK Polonia.

Zaledwie 11 proc. gospodarstw domowych twierdzi, że czują się finansowo odporne na inflację. Niespełna 90 proc. przyznaje, że redukuje swoje wydatki. – Od 35 proc. wskazujących na podróże do 44 proc. na rozrywce. Pozostałe grupy, jak gaz, elektryczność, ubrania, buty, akcesoria, mieszą się tym przedziale – wyjaśnia Mordasiewicz.

Cytowany przez „Rzeczpospolitą” wiceprezes firmy odzieżowej LPP Przemysław Lutkiewicz przyznaje, że spółka liczy się z tym, że niebawem konsumenci przestaną nabywać rzeczy, które nie są produktami pierwszej potrzeby.

– Obserwując znaczący wzrost inflacji, spodziewamy się, że w najbliższym czasie może to oddziaływać na decyzje zakupowe konsumentów, szczególnie w przypadku branży sprzedającej dobra, które nie są produktami pierwszej potrzeby – mówi Lutkiewicz, wiceprezes zarządu LPP. – Nasze dane sprzedażowe wskazują, że pomimo deklaracji konsumentów o ograniczaniu wydatków popyt na kolekcję wiosenną i letnią nie słabnie – zarówno w tańszych, jak i droższych kategoriach produktowych – dodaje.

Według Mariusza Woźniakowskiego z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego mamy do czynienia dopiero z początkiem drogi do spowolnienia. – Wielu kredytobiorcom raty się niemal podwoiły, duża liczba rodzin i firm może nie być w stanie spłacać zobowiązań, co pociągnie za sobą zmiany w strukturze wydatków – podkreśla ekspert.

– Coraz częściej widać powściągliwość czy wręcz negatywne nastroje w kwestii wydatków. Wzrost cen żywności powoduje, że procentowo większa część budżetu musi być przeznaczona na podstawowe potrzeby. Jeśli połączone jest to z rosnącymi zobowiązaniami, to konieczne stają się cięcia w innych wydatkach – dodaje.

Zdaniem Woźniakowskiego, jeśli taki trend utrzyma się dłużej, przy braku wzrostu płac chociażby na poziomie inflacji, będziemy mieli do czynienia z realnym ubożeniem, co jest prostą drogą do silnego spowolnienia gospodarczego, choć nie musi to oznaczać recesji.

Kiedy inflacja zacznie spadać?

Tymczasem spadku inflacji – jak powiedziała minister finansów Magdalena Rzeczkowska – można spodziewać się dopiero na początku przyszłego roku. – W ramach naszych prognoz z ministerstwa, które są zgodne z prognozami Komisji Europejskiej, trzeci, czwarty kwartał inflacja powinna się stabilizować, w przyszłym roku być nieco niższa – powiedziała w wywiadzie dla TVN 24 szefowa resortu finansów.

Czytaj też:
Czy rząd poradzi sobie z inflacją? Polacy sceptyczni

Źródło: Rzeczpospolita, TVN 24, Wprost.pl