Za „strategiczny błąd” Grecji uznał George Tsunis, ambasador USA w Atenach, uzależnienie się od dostaw gazu z Rosji. Dyplomata zwraca uwagę, że do Grecji trafia teraz coraz coraz więcej amerykańskiego skroplonego gazu ziemnego (LNG), a budowany własny terminal LNG zamienia się teraz w hub energetyczny, od którego będzie zależeć geostrategiczne znaczenie Grecji, a także bezpieczeństwo energetyczne tej części Europy.
Na początku maja – jak przypomina „Rzeczpospolita” – ruszyły prace przy budowie pływającego terminalu i magazynu LNG u wybrzeży Grecji (Aleksandropolis). Szef greckiego rządu Kyriakos Mitsotakis podkreśla, że nowy terminal LNG to „brama energetyczna dla Bałkanów, do Europy Południowo-Wschodniej”. Mitsotakis jest przekonany, że wkrótce Grecja będzie w stanie zastąpić gaz ziemny pochodzący ze źródeł rosyjskich, zaś niedawny szantaż ze strony Kremla dotyczący surowca powoduje, że współpraca jest nie tylko konieczna, a "pilna".
Terminal w przyszłym roku?
Grecki terminal – jak podaje gazeta – zapewni dostawy LNG z USA i innych państw do Grecji, Bułgarii, Macedonii Północnej, Serbii i innych krajów w regionie. Będzie miał zbiorniki o pojemności około 153 tys. m3 LNG. Szacuje się, że będzie w stanie dostarczyć do Krajowego Systemu Przesyłowego Grecji około 5,5 mld m3 błękitnego paliwa rocznie. Terminal zostanie podłączony do systemu przesyłowego za pomocą podmorskiego i lądowego rurociągu o długości 28 km. Budżet projektu wynosi 363,7 mln euro. Inwestycja ma być gotowa do końca przyszłego roku.
Przypomnijmy, że wczoraj – podczas przemówienia na lotnisku Berlin-Tempelhof z okazji niemieckiego Dnia Pracodawcy – kanclerz Niemiec Olaf Scholz wyraził nadzieję, że Niemcy będą miały do końca 2023 roku wystarczającą ilość terminali LNG, aby importować potrzebny gaz. – Do końca przyszłego roku będziemy mogli sprowadzać cały potrzebny nam gaz – powiedział niemiecki kanclerz.
Czytaj też:
Ten kraj sprowadza więcej gazu w Rosji