Koniec miesiąca zwykle przynosi przetasowania i porządkowania portfeli inwestycyjnych, ale czasami są one dodatkowo wspomagane. Tym razem skok rentowności obligacji skarbowych wprowadza dodatkowe zamieszanie. Oprocentowanie długu wraca na akceptowalne poziomy dla stopy zwrotu bezpiecznych, a to wywiera presję na spółki trzymane dla celów dywidendowych.
Pogrom na akcjach gigantów technologicznych
Wall Street przewodzi w pogromie sektora technologicznego, w którego dodatkowo uderza wizja wyjścia z pandemicznego strachu. Ale reflacyjna hossa nie jest zaprzepaszczona, gdyż ożywienie gospodarcze i poprawa zyskowności będzie motorem dla dalszego wzrostu. Zmieniać się jednak będą przewodnicy, w tym przypadku na spółki, które mocniej skorzystają na otwieraniu gospodarek (turystyka, transport, działalność związana z aktywnością poza domem). Ale żeby znalazły się pieniądze na kupno akcji, skądś trzeba je najpierw wyciągnąć.
Dowód, że nie mamy do czynienia z powszechnym wzrostem awersji do ryzyka, znajduje się w wyższych cenach surowców przemysłowych oraz stabilności rynku walutowego. Najważniejsze to jednak to, że wzrost rentowności nie jest traktowany jako oznaka rychłego zacieśniania warunków finansowych przez Fed.
Fed pozostaje gołębi
Pomocny w rozwianiu wątpliwości był wczoraj prezes Fed Powell. Powell nie wydawał się zbyt poruszony wyprzedażą obligacji, stwierdzając, że jest to dowód zaufania rynku do ożywienia. Jednocześnie ostrzegł, że gospodarka pozostaje „daleko” od celów dotyczących zatrudnienia i inflacji. W konsekwencji stopy pozostaną niskie, a QE będzie odbywać się w obecnym tempie, dopóki nie nastąpi „znaczny postęp” w poprawie stanu gospodarki. Fed pozostaje gołębi i rynek nie powinien w to wątpić, a wzrost rentowności nic tu nie zmienia.
Dziś podobny przekaz powinniśmy usłyszeć ponownie od Powella, a także od Brainard i Claridy. Umacnianie się globalnego ożywienia, kontynuacja trade’ów reflacyjnych i niskie stopy realne w USA powinny ściągać dolara niżej w średnim terminie. Krótkoterminowo jednak nie uda się uciec od zmienności generowanej przez skoki na rynku długu, które będą przebudzać dyskusje o kierunku polityki Fed.
Komentarze dzienne TMS Brokers
Będą podwyżki stóp procentowych? Te słowa Morawieckiego na to wskazują
Inflacja w Europie. Szefowa EBC przesłuchana przed komisją PE
Lira leci w dół, Turcja... obniża stopy procentowe
Dolar dewastuje złotego. PLN najsłabszy od 2009 roku do euro
Kursy walut. Gwiazdą jest funt
Funt nie zwalnia tempa i wygrywa na różnicowaniu postępów w zwalczaniu wirusa w Wielkiej Brytanii na tle innych krajów. W nocy EUR/GBP złamał 0,8550 i znalazł się najniżej od roku, choć nie obyło się bez pomocy niskiej płynności i naruszenia zleceń stop loss. Nie zmienia to jednak faktu, że rynek silnie dyskontuje wcześniejsze zniesienie restrykcji i przewagę na starcie w wyścigu poprawy wskaźników gospodarczych. Osobiście dalej mam wątpliwości o przebieg rywalizacji na długim dystansie, szczególnie kiedy zacznie doskwierać „kontuzja” po brexicie. Na razie jednak tego tematu dla inwestorów nie ma i funt korzysta z optymizmu.
Złoty jest słabszy do euro na początku środowych notowań i podchodzi do 4,51. Choć zmiany w tym tygodniu nie są duże, to bez wątpienia nie pomaga nerwowość na rynkach zewnętrznych oraz perspektywa końca miesiąca. Tło zewnętrzne potęguje też znaczenie czynników lokalnych. Nawet jeśli częściowe przywracanie restrykcji covidowych w Polsce nie powinno mieć dużego znaczenia, da rynku złotego (gdyż decyzje nie zachwieją perspektywami ożywienia gospodarczego), to przy obecnym braku silnego apetytu na ryzyko każdy pretekst do ograniczenia ekspozycji w złotym jest dobry. Uważam jednak, że presja słabości jest przejściowa.
Czytaj też:
Kluczowe przemówienie szefa Fed w Kongresie. Rynki czekają na impuls