Jak podają w swojej analizie dotyczącej tegorocznych zagrożeń analitycy Eurasia Group, ceny ropy naftowej znów przekroczą w tym roku 100 dolarów za baryłkę.
Oznaczałoby to 28-procentowy wzrost ceny międzynarodowej ropy naftowej Brent, która w środę kosztowała około 77,90 USD za baryłkę. Obliczając dla ropy West Texas Intermediate, wzrost wyniósłby 37 proc. z 72,80 USD za baryłkę.
Chiny dochodzą do siebie
Rynek ropy może doświadczyć w tym roku wstrząsów z powodu szybszego niż oczekiwano ożywienia gospodarczego w Chinach, po nagłym wyjściu kraju z polityki zerowej COVID, wraz z płytką recesją w USA, która nie zmniejszy popytu.
„Do problemu przyczyniają się spadki rosyjskiej produkcji w związku z utrzymującymi się sankcjami, niskimi poziomami wolnych mocy produkcyjnych OPEC+, zmniejszonymi inwestycjami kapitałowymi w produkcję spoza OPEC oraz brakiem porozumienia nuklearnego z Iranem” – czytamy w raporcie.
Napięcia na rynku
Prawdopodobnie wzrosną napięcia między OPEC+ a globalnymi konsumentami – na czele z USA – ponieważ kartel naftowy chce chronić cenę minimalną około 90 USD za baryłkę Brent, co jest sprzeczne z niższymi cenami ropy, których chcą konsumenci.
„Wyższe ceny skłonią Stany Zjednoczone do bezpośredniej interwencji na rynkach i karania działań państw produkujących ropę, które postrzegają jako (przynajmniej częściowo) umotywowane politycznie” – podają eksperci Eurasia Group.
„Krótko mówiąc, wytchnienie na rynkach energii tej zimy będzie tymczasowe – oko huraganu przed ponownym kryzysem energetycznym zwiększa presję na konsumentów, obciąża fiskalnie rządy i pogłębia podziały między krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się oraz Stanami Zjednoczonymi i kraje Zatoki Perskiej” – czytamy w raporcie.
Czytaj też:
Obajtek: Mówienie, że Orlen grabi Polaków jest nieuprawnioneCzytaj też:
Czy Orlen zawyżał ceny? Anna Moskwa chwali Daniela Obajtka