- Na samym początku należy stanowczo zaznaczyć, że nie ma zagrożenia radiologicznego w związku z utratę zasilania w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia, ani dla Polski, ani dla Kijowa – tłumaczy dla Wprost Maciej Lipka z Narodowego Centrum Badań Jądrowych. - Nie wolno przyjmować na własną rękę żadnych suplementów jodu w tym płynu Lugola, gdyż w ten sposób można sobie tylko zaszkodzić.
W strefie Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej znajduje się tak zwana Arka, czyli stalowa konstrukcja osłaniająca blok czwartego reaktora, który uległ awarii w 1986 roku oraz dwa przechowalniki wypalonego paliwa. Elektrownia została wyłączona w roku 2000 i nie ma możliwości jej ponownego uruchomienia. Wyżej wspomniane obiekty utraciły zasilanie w wyniku uszkodzenia przez Rosjan sieci przesyłowych.
Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. Brak zasilania w Czarnobylu. Apel szefa ukraińskiego MSZ
Co się dzieje z paliwem z reaktorów z elektrowni w Czarnobylu
Paliwo z reaktorów zostało już dawno przeniesione do tak zwanych mokrych przechowalników, czyli basenów z wodą zapewniającą przede wszystkim osłonę przed promieniowaniem, a od roku 2020 są stopniowo przenoszone do tak zwanego przechowalnika suchego, czyli specjalnych kapsuł w odpowiednio zabezpieczonej hali magazynowej. Nie ma możliwości wykorzystania tego paliwa do żadnych niecnych celów.
Paliwo jądrowe nawet po wyłączeniu reaktora wydziela wskutek rozpadu promieniotwórczego niewielką ilość ciepła i trzeba je przez pewien czas chłodzić za pomocą wody tłoczonej przez pompy. Jednak reaktory w Czarnobylu były stopniowo wyłączane w latach 1991–2000 i dokonując bardzo konserwatywnych obliczeń, można stwierdzić, że z paliwa zlokalizowanego w przechowalnikach wydziela się tak mała ilość ciepła, że nie ma żadnej konieczności jego chłodzenia przy użyciu urządzeń wymagających zasilania elektrycznego.
Jakie zagrożenie niesie utrata energii?
Tak więc utrata zasilania nie niesie ze sobą żadnych groźnych skutków, paliwo nadal będzie bezpiecznie chłodzone pomimo jego braku. Scenariusz utraty zasilania był zresztą analizowany przez ukraiński dozór jądrowy w roku 2011 i z analizy tej również wynika, że nie ma się czego bać, procesy fizyczne uniemożliwiają wystąpienie awarii.
Awaria elektryczności uniemożliwia użytkowanie systemów pomiarowych na terenie przechowalników, sprawne jednak są te w jej otoczeniu. Dodatkowo nie musimy polegać na cudzych pomiarach: Polska ma swoje własne, a w roku znacząco 2020 wzmocniła sieć wzdłuż Polskiej granicy i Państwowa Agencja Atomistyki, która jest najpewniejszym źródłem informacji, odczytuje pomiary w czasie rzeczywistym. Wszystkie ze stacji pomiarowych pokazują, że nie doszło do żadnego wzrostu poziomu promieniowania.
Czytaj też:
Wojna na Ukrainie a promieniowanie w Polsce. Jest najnowszy komunikat
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.