Ta zapowiedź odbiła się szerokim echem w całym kraju. Podczas konwencji programowej Prawa i Sprawiedliwości, prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział liczne zmiany programowe na zbliżające się wybory. Zmianie ulegnie także flagowy projekt, jakim jest świadczenie wychowawcze 500 plus. Od nowego roku zostanie ono podniesione do kwoty 800 zł miesięcznie.
Opozycja proponuje kryterium dochodowe, rząd nie chce dzielić Polaków
Już sama zapowiedź wprowadzenia nowych świadczeń jest szeroko komentowana zarówno przez polityków opozycji jak i ekspertów finansowych. Władysław Kosiniak-Kamysz, lider Polskiego Stronnictwa Ludowego zaproponował, aby waloryzację 500 plus ograniczyć jedynie do osób pracujących.
Z tą propozycją nie zgadza się Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej. – Nie możemy dzielić Polaków, to jest podstawa wszystkich działań – zapowiedziała szefowa resortu rodziny.
Z kolei Marcin Horała, wiceminister funduszy i polityki regionalnej zaznaczył, że w przyszłorocznym budżecie będą zagwarantowane pieniądze na wyższe świadczenia dla dzieci. W programie „Kwadrans polityczny” w TVP1 polityk zaznaczył, że zmiana ta będzie wymagała wygospodarowania dodatkowych 24-26 mld zł.
Eksperci nie kryją zaskoczenia. „Można było przebudować ten program”
Kolejnymi zapowiedziami zmian w świadczeniach socjalnych zaniepokojeni są eksperci, którzy spodziewali się mniejszej waloryzacji. – Szkoda, że nie zdecydowano się na przebudowę tego programu. Waloryzacja mogła być połączona z wprowadzeniem kryterium dochodowego. W ten sposób wyższe środki trafiałyby do osób potrzebujących i można byłoby to zrobić niemal bez kosztowo — mówi Jakub Borkowski, główny ekonomista Credit Agricole w rozmowie z Wprost.pl.
Jego zdaniem zapowiedź waloryzacji świadczenia w obecnej formie oznacza, że gdzieś trzeba będzie szukać oszczędności. – Świadczenie wzrośnie aż o 60 proc. To znacznie więcej niż kumulowany wzrost cen w tym okresie, w jakim obowiązywało świadczenie 500 plus. Jeżeli rząd dołoży znacznie więcej pieniędzy dla rodzin z dziećmi to pozostaje zatem pytanie czyim kosztem będzie się to odbywało? Waloryzacja oznacza, że gdzieś trzeba będzie szukać oszczędności – twierdzi ekspert.
Efekty wprowadzenia zmian odczujemy po wyborach
Zdaniem ekonomisty efekty wprowadzenia tych zmian odczujemy dopiero po wyborach. – To się skończy w jakimś stopniu przyrostem długu publicznego, wzrostem podatku i ograniczeniem wydatków w ujęciu realnym. W ten sposób nie da się tego zrobić bez dodatkowych. A tak koszt tych zmian odczują różne grupy społeczne. Obawiam się, że za wyższe świadczenia dla dzieci zapłacą nauczyciele, którzy nie otrzymają takich podwyżek, jakich oczekują — dodaje.
W podobnym tonie wypowiadają się inni eksperci. Nikt nie krytykuje samej idei zmian w programie, wszyscy obawiają się o sposób ich zapowiedzi.
– W moim przekonaniu jest uzasadnienie merytoryczne dla tego ruchu. Ja nie zgadzam się z tą krytyką, jakoby ten program był porażką. Nie ma skutku oczekiwanego, jeśli chodzi o demografię, ale to jest świadczenie, które jest pożądane w wielu polskich rodzinach. Zawsze było tak, że w najgorszej sytuacji były rodziny wielodzietne. Po uruchomieniu tego programu te szanse zostały w jakimś stopniu wyrównane — mówi prof. Ryszard Bugaj w rozmowie z Wprost.pl.
– W nawale tych różnych pomysłów, które wykraczają poza możliwości naszej gospodarki, warto uwzględnić ten pomysł, ale trzeba to robić z umiarem — stwierdził. Ekspert zaznaczył, że jest już cały pakiet nowych wydatków, a kolejne postulaty formułuje się w odosobnionych decyzjach. – To nie jest program, to jest wyścig o względy wyborców. Ten wyścig o głosy wyborców dzieje się nie tylko po stronie rządu, ale także opozycji. Wszyscy zaczynają ulegać jakiejś manii składania kolejnych obietnic — stwierdził.
Czytaj też:
Tak powstał pomysł zwiększenia 500 plus. Szydło ujawniła kulisyCzytaj też:
Maląg: 500 plus przyczynił się do zmiany sytuacji demograficznej