Mylący „spadek”. Niższa inflacja nie oznacza, że jest taniej

Mylący „spadek”. Niższa inflacja nie oznacza, że jest taniej

Zakupy
Zakupy Źródło:Shutterstock
Sformułowanie „spadek” może skojarzyć się komuś, że ceny spadają, a tu mamy zmniejszenie dynamiki, czyli mieliśmy wzrosty cen w poprzednim miesiącu - kwietniu na poziomie 14,7 proc., a teraz mamy wzrosty cen na poziomie 13 proc. – mówiła zapytana o tzw. szybki odczyt inflacji za maj dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek

Informacja o spadku inflacji z 14,7 proc. w kwietniu do 13 proc. w maju cieszy, ale nieuzasadniona – i oznaczająca brak wiedzy ekonomicznej – jest radość osób, które uważają, że ceny zaczęły spadać. Spadek inflacji oznacza, że rosną wolniej, ale jednak nadal – idą w górę.

Miesiąc do miesiąca rosną ceny żywności

- Pozytywną informacją jest to, że właściwie od bardzo długiego czasu po raz pierwszy miesiąc do miesiąca, czyli w maju w stosunku do kwietnia tego roku ceny się nie zmieniły. Mówię o tym pełnym koszyku cen. Oczywiście to jest wstępny odczyt. Natomiast trochę mniej optymistyczna informacja jest taka, że także miesiąc do miesiąca ciągle rosną ceny żywności. One wzrosły w maju w stosunku do maja zeszłego roku o prawie 19 proc., natomiast w maju w stosunku do kwietnia tego roku o 0,6 procent – powiedziała na antenie RMF FM dr Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Warszawskiego.

Rozmówczyni zwróciła przy tym uwagę, że wzrost cen w naszym kraju wciąż jest bardzo duży. – Należy przypomnieć, że ten punkt odniesienia to jest 2,5 procent, czyli Rada Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank Polski powinny dbać o to, żeby inflacja była w przedziale między 1,5 a 3,5 proc., a celem inflacyjnym jest 2,5 procent. Mamy 13 – dodała.

Inflacja zjadła podwyżki

Inflacja, nawet spadająca, czyni spustoszenie w naszych portfelach, bo choć wielu Polaków dostało w ostatnich miesiącach podwyżkę, to te pieniądze i tak są realnie mniej warte niż w okresie przed inflacją.

– Jeśli nawet nasze wynagrodzenie wzrosło o 10 czy 12 proc., powiedzmy, że to jest ta średnia dla sektora przedsiębiorstw zatrudniających od 10 pracowników, to w granicach 12 proc. mamy wzrosty wynagrodzeń. Ale to jest po pierwsze bardzo nierówno rozłożone między poszczególne branże w gospodarce, po drugie nie dotyczy to i mikroprzedsiębiorstw, nie dotyczy całego sektora publicznego. Tam wzrosty, jeśli są w ogóle, to są zdecydowanie niższe. A w sektorze publicznym? Popatrzmy na nauczycieli, tam prawie w ogóle nie ma, nie ma wzrostów, a inflacja obejmuje nas wszystkich, wszystkie gospodarstwa domowe – powiedziała ekspertka.

Czytaj też:
Prof. Noga dla Wprost.pl: Inflacja jednocyfrowa dopiero po wyborach
Czytaj też:
Wzrost cen i inflacja w niczym nie przeszkadzają. Rekordowa sprzedaż wakacji pod palmami

Opracowała:
Źródło: RMF FM