Od rana nie cichną dyskusje na temat wypowiedzi jednego z członków Rady Polityki Pieniężnej, który zasugerował, że swoje decyzje na kluczowe dla gospodarki tematy, musi podejmować na podstawie danych, które są dla niego trudno dostępne.
Karta wejściowa działa tylko na korytarzu, a spotkania z analitykami mogą się odbyć za zgoda dyrektora gabinetu prezesa NBP – tak o kulisach funkcjonowania członków RPP mówił dziś w Tok FM Przemysław Litwiniuk, członek Rady Polityki Pieniężnej.
– Od dłuższego czasu dociekam, jakie podstawy uzasadniały dokonanie szeregu zmian w regulaminie RPP i uchwałach zarządu NBP. W ciągu końcówki 2021 i na początku 2022 doszło do poważnych zmian ograniczających swobodę funkcjonowania członków RPP – powiedział Litwiniuk.
NBP odpowiada na zarzuty członka RPP
To nieprawda. Prezes NBP proponował członkom Rady powrót do rytmu i częstotliwości spotkań sprzed pandemii (dwa razy w miesiącu posiedzenie decyzyjne dwudniowe). Prof. Litwiniuk nie wykazał żadnego zainteresowania tą propozycją – poinformowało biuro prasowe Narodowego Banku Polskiego, odpowiadając na zarzuty członka Rady Polityki Pieniężnej. Podkreślono także, że członkowie RPP, podobnie jak we wszystkich poprzednich kadencjach, mają pełny dostęp do wszystkich analiz i informacji.
37 tys. złotych za jedno posiedzenie
W rozmowie nawiązano również do niedawnych słów prezesa NBP Adama Glapińskiego, w których zwrócił uwagę, że każdy członek RPP pobiera 37 tys. zł miesięcznie za uczestnictwo w jednym spotkaniu. – Kwota ta nie jest mi znana, ani z rachunku bankowego, ani nie wynika z rozporządzenia prezydenta RP, ani nie jest równa wynagrodzeniu wiceprezesa NBP, któremu ma odpowiadać wynagrodzenie członków RPP. Być może jest ona liczona na maszynie, na której liczone są projekcje inflacji – powiedział Litwiniuk.
Czytaj też:
Nowa członkini RPP publikuje własny komunikat po decyzji ws. stóp procentowych. „Marzyć zawsze można"Czytaj też:
Litwiniuk z RPP: Jeżeli ktoś mówi, że przerwanie cyklu podwyżek było błędem, to ma ku temu silne dane