Po tym jak polski rząd zatwierdził pomoc 10 mld zł dla rolników, aby mogli konkurować z napływem ukraińskiego zboża do Polski i do innych krajów regionu, wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kaczka stwierdził, że subwencje te „znacznie wykraczają poza to, na co zezwalają reguły WTO (Światowa Organizacja Handlu – red.)". – Mogą być wydarzeniem o mniejszym znaczeniu, ale mogą wywołać zakłócenia w handlu na świecie — powiedział Kaczka na konferencji Międzynarodowej Rady Zbożowej w Londynie.
Odpowiedź Ministerstwa Rolnictwa
Do opinii ukraińskiego wiceministra odniosło się na Twitterze Ministerstwo Rolnictwa. – Opinia ministra Kaczki jest nieuzasadniona. W ramach WTO wsparcie dla rolników w Polsce wliczane jest do limitu dla całej UE – pisze resort rolnictwa.
Ministerstwo podaje, że unijny limit na wsparcie zakłócające handel wynosi niemal 72,4 mld euro rocznie, a w zeszłym roku wykorzystanie było na poziomie ok. 5,3 mld euro. Tak więc – jak pisze resort – 10 mld zł „w żadnym wypadku nie przekracza zasad WTO". – Ponadto planowane wsparcie składa się z różnych mechanizmów i nie można przyjmować, że wszystkie mają taki sam, negatywny wpływ na handel – czytamy w komunikacie resortu.
Ministerstwo zwraca uwagę, że poszczególne kraje (w tym Ukraina) mają prawo zadawać pytania o powody zwiększenia pomocy i wyrażać opinie w czasie posiedzeń Komitetu Rolnego WTO, ale „nie powinny zarzucać złamania zobowiązań UE”.
Jak przypomina „Rzeczpospolita", UE osiągnęła 2 maja umowę zezwalającą pięciu krajom na zakazanie krajowej sprzedaży ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika, ze zgodą na ich dalszy tranzyt. Komisja Europejska twierdzi, że te zakazy zostaną zniesione do połowy września, bo spodziewa się, że do tego czasu nastąpi poprawa w wywozie zboża z Ukrainy i w jego tranzycie.
Czytaj też:
Zboże z Ukrainy nie wjedzie do Polski. Jest jeden wyjątekCzytaj też:
Robert Telus: Wnioskowałem, by blokada została przedłużona do końca roku