Inflacja spada, ale cel wciąż daleko. Przyznaje to sam NBP

Inflacja spada, ale cel wciąż daleko. Przyznaje to sam NBP

Adam Glapiński
Adam Glapiński Źródło:YouTube / Narodowy Bank Polski
W poniedziałek NBP opublikował lipcowy „Raport o inflacji”. Najnowsza projekcja inflacyjna obejmuje m.in. najnowsze pomysły rządu, czyli waloryzację 500 plus, 14. emeryturę i kredyt 2 proc. Z prognoz wynika, że w 2024 roku nie dojdziemy do celu inflacyjnego, który nie przekracza 3 proc.

Inflacja średnioroczna za 2023 r. wyniesie 11,9 proc., a 5,2 proc. za 2024 r. — prognozuje NBP w tzw. centralnej ścieżce. W projekcji przyjęto, że w latach 2024-2025 osłonowe działania rządu w obszarze energetycznym będą stopniowo wygaszane. W przypadku cen gazu wygasną całkowicie w związku ze spadkiem cen tego surowca. Lipcowe projekcje zakładają też utrzymanie stóp procentowych na niezmienionym poziomie.

Cel inflacyjny najwcześniej w 2025 roku

To wszystko oznacza, że dojście do celu inflacyjnego na poziomie 2,5 – 3 proc. nastąpi najwcześniej w 2025 roku.

– Inflacja, w zależności od sytuacji na świecie, spadnie do 9-10 proc. I taka nam się utrwali. To oczywiście pewien scenariusz. Obawiam się, że przy pasywnej polityce NBP inflacja się obniży z przyczyn niezależnych od nas i jest duże ryzyko, że potem nie będzie spadać. Przypominam, że już rok temu na jakiejś konferencji prasowej prezes NBP mówił, że inflacja zacznie spadać od następnego miesiąca. Teraz mówi, że niższą inflację zobaczymy za 1,5 roku. Inflacja to jest dziwne "zwierzę". Rośnie na skutek jakiegoś impulsu, np. z powodu wysokich cen paliw. Potem ten impuls znika, ale pojawia się spirala inflacyjna. Wszyscy wiedzą, że ceny będą rosły, więc żądają wyższych płac, a to zwiększa koszty pracy. Inflacja może się utrwalić na lata – powiedział w programie „Newsroom” WP prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula.

Opublikowana dziś prognoza pozostaje w sprzeczności ze słowami prezesa NBP Adama Glapińskiego, który podczas piątkowej konferencji powiedział, że „inflacja spada na łeb, na szyję”.

Nie odczuwamy spadku inflacji

Jak wynika z sondażu przeprowadzonego dla „Rzeczpospolitej”, aż 76,9 proc. Polaków nie odczuwa spowolnienia inflacji . – W pierwszej kolejności należałoby wyjaśnić, że to, z czym mamy obecnie do czynienia, jest spadkiem dynamiki wzrostu cen, a to nie jest to samo, co obniżenie ich – powiedział jeden z autorów badania zapytany o to, z czego wynika rozbieżność między komunikatami GUS a odczuciami konsumentów.

- Problem tkwi w tym, że spora część społeczeństwa, słysząc taki komunikat [o niższej inflacji – red.], liczy na spadki cen w sklepach. Jednak, idąc na zakupy, rodacy nadal zderzają się ze sporą drożyzną. I tutaj zaczyna się problem, bo w pierwszej kolejności należałoby wyjaśnić, że to, z czym mamy obecnie do czynienia, jest spadkiem dynamiki wzrostu cen, a to nie jest to samo, co obniżenie ich. Dlatego też wielu konsumentów może myśleć, że inflacja nie spada, bo nie tanieją produkty w sklepach – powiedział dr Krzysztof Łuczak, jeden ze współautorów badania.

Zdaniem Łuczaka, spadku inflacji nie odczuwa polska klasa średnia, która żyje ponad stan. Osoby z tej grupy często mają zaciągnięte wysokie kredyty, które stały się szczególnie obciążające w czasie szalejącej inflacji.

Inflacja w czerwcu. Czwarty z rzędu spadek

Główny Urząd Statystyczny (GUS) podał wstępny szacunek inflacji CPI za czerwiec. Wyniosła ona 11,5 proc. Konsensus rynkowy wynosił 11,7 proc. – W czerwcu 2023 r. ceny towarów i usług konsumpcyjnych wg szybkiego szacunku wzrosły w porównaniu do czerwca 2022 r. o 11,5 proc. (wskaźnik cen 111,5), a w stosunku do maja 2023 r. pozostały na tym samym poziomie (wskaźnik cen 100,0) – czytamy w komunikacie GUS.

Czytaj też:
Polacy przestają pić wódkę. Branża ma niecodzienny pomysł na przetrwanie
Czytaj też:
BGK zmienia prognozę. Inflacja spadnie szybciej niż zakładano

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl