Na rynku walutowym zaznaczyło się ponowne cofnięcie od ryzykownych walut w kierunku USD, przy obawach o drugą falę zachorowań. – Apetyt na ryzyko ponownie jest ograniczany przez obawy o drugą falę zachorowań wraz z pesymistycznymi doniesieniami z USA i Chin, ale inwestorzy polują na zajawki pozytywnych informacji, by obronić wzrosty. Sugestie, że USA i Chiny dalej rozmawiają o utrzymaniu relacji handlowych daje przeciwwagę wirusowym strachom. Wejście Europy do gry przerzuca uwagę na banki centralne – uważa Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
Rynki w większości przechodzą w stan wstrzymania w oczekiwaniu na nowe impulsy. – Wniosek, jaki z tego płynie, to otwartość rynków na dwustronną zmienność – ocenia Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
Huśtawka nie omija złotego
W przypadku polskiej waluty, należy pamiętać o tym, że dodatkowej „pomocy” udzieliła Rada Polityki Pieniężnej. W komunikacie po posiedzeniu napisano, że ożywienie gospodarcze może być ograniczane przez brak wyraźnego dostosowania kursu złotego do globalnego wstrząsu wywołanego pandemią oraz luzowania polityki pieniężnej.
– Odniesienie do waluty rzadko występuje w komunikacji Rady i szczególnie zaskakuje, biorąc pod uwagę, że złoty wcale nie wyróżnia się siłą względem innych walut regionu (CZK, HUF). Komentarz sugeruje, że Rada wolałaby słabszego złotego, który mógłby pomóc załagodzić skutki załamania popytu zewnętrznego i wesprzeć eksport. To także sygnał, że dalsze umocnienie złotego może spotkać się z bardziej stanowczą reakcją NBP, nawet w formie bezpośrednich interwencji. Dla traderów na rynku złotego to znak, aby wahania na złotym (np. dla EUR/PLN w przedziale 4,41-4,48) rozgrywać od strony sprzedaży polskiej waluty. Nawet jeśli nastroje na rynkach zewnętrznych będą pozytywne, obawy przed interwencją NBP będą hamować aprecjację złotego – ocenia Białas.
Wahania WIG20
Na wtorkowej sesji widać było euforyczne nastroje. Każda z grona 20 największych spółek była na plusie. Najmocniej, bo ponad 7 proc. do góry wybiła spółka CCC, ponad 5 proc. rosły także kursy Lotos, Pekao i PKN Orlen. Główne polskie indeksy: WIG20, mWIG40 i sWIG80 zaliczyły wzrosty. W środę nie było już tak kolorowo. Chętnych na zakupy zdemobilizowało rynkowe otoczenie i oczekiwanie na sygnały z innych rynków. Na europejskich parkietach utrzymywały się nieco lepsze nastroje.
Wpływ na wyceny aktywów z rynków wschodzących, w tym polskich, powinien być jednak per saldo pozytywny. Osłabienie dolara wiązałoby się z przepływami kapitału do innych. Tyle że w zależności od aktualnych nastrojów rynkowych powinny na tym korzystać aktywa z rynków wschodzących lub alternatywne dla dolara bezpieczne przystanie, takie jak jen i frank. Jednak zdaniem ekonomisty Konrada Białasa prognozy znacznego osłabienia dolara pojawiają się od kilku lat i nie sprawdziły się do tej pory.
– Nieznacznego, 3-5-procentowego osłabienia waluty nigdy nie można wykluczyć, jednak do prognoz większego ruchu podchodziłbym ze sporą rezerwą. Fiskalnej stymulacji amerykańskiej gospodarki towarzyszą podobne działania innych rządów – podkreśla Białas.
Ponadto jego zdaniem nasilanie się obaw przed zbyt wysokim zadłużeniem USA byłoby możliwe tylko w scenariuszu niestabilnej sytuacji gospodarczej na świecie. To napędzałoby równocześnie popyt na obligacje USA, czyli także na dolara. W ten sposób czynniki, które mogłyby doprowadzić do osłabienia dolara, zaczęłyby się w pewnym horyzoncie wzajemnie znosić.
– Jednocześnie trudno sobie wyobrazić, by w roli bezpiecznego schronienia dolara mogły trwale zastąpić jen albo frank. Potencjalnie głównym beneficjentem osłabienia dolara mogłoby być euro, jednak ze względu na problemy strukturalne strefy euro potencjał umocnienia wspólnej waluty oceniłbym co najwyżej jako niewielki – mówi Konrad Białas.
Co dalej ze złotym?
Marzec 2020 roku przechodzi do historii jako miesiąc ogromnej presji i najsilniejszych odpływów kapitału z rynków wschodzących. Tylko te kilka tygodni inwestorzy zagraniczni z rynków akcji i obligacji emerging markets wycofali ponad 73 miliardy dolarów.
– To był epizod silniejszej presji nawet niż cały globalny kryzys finansowy. W takich warunkach zawsze najbardziej zagrożone są waluty gospodarek wschodzących, a do tego katalogu wciąż zaliczany jest złoty – ocenia Bartosz Sawicki, kierownik Departamentu Analiz TMS Brokers i zaznacza, że złoty, który tracił około 10 procent, wcale nie był walutą najsłabszą.
– Potężnie przecenione zostały waluty gospodarek, które w momencie wybuchu pandemii zachwiane były przez głębokie nierównowagi wewnętrzne, zewnętrzne, czy też w finansach publicznych. W rezultacie real brazylijski, rubel, czy peso meksykańskie to waluty, które straciły 20 proc. i więcej. W drugiej połowie maja i na początku czerwca dochodzi jednak do odwrócenia sytuacji i wszystkie, a przynajmniej większość walut z koszyka emerging markets, zalicza bardzo dynamiczne odbicie – wyjaśnia Sawicki.
Podobnie jest oczywiście w przypadku złotego i innych walut naszego regionu, czyli forinta węgierskiego i korony czeskiej.
– Można postawić tezę, że te waluty, które w pierwszej fazie pandemii najmocniej traciły na wartości, teraz najmocniej odrabiają straty, i tak będzie w większości przypadków – ocenia Sawicki i dodaje, że można zaliczyć do nich meksykańskie peso, czy też rubla.
W opinii analityków TMS Brokers zakładane odbicie gospodarcze w Polsce i na świecie wyklucza deflacyjny scenariusz. – Wydaje się mało realne, aby RPP miała szybko zmienić kierunek w polityce monetarnej. Oczekujemy, że główna stopa procentowa pozostanie na 0,1 proc. przynajmniej do końca obecnej kadencji RPP, tj. do czerwca 2022 r. Program skupu obligacji może zostać wygaszony wcześniej, pod warunkiem, że nie pojawi się podwyższona premia za ryzyko z tytułu zwiększonych potrzeb pożyczkowych rządu. To będzie kulą u nogi złotego w relacji do innych walut rynków wschodzących – oceniają.
– W średnim terminie złoty powinien być mocniejszy, jednak dyskonto przyszłej poprawy globalnego apetytu na ryzyko będzie docierać do złotego z opóźnieniem z powodu premii za niskie stopy procentowe NBP – kwitują.