Skoro zgodnie z prognozami Ministerstwa Finansów wynagrodzenia Polaków mają rosnąć o 6–7 proc. rocznie, to już w 2023 roku przeciętne wynagrodzenie przekroczy 6 tys. zł brutto, a w 2025 r. nawet 7 tys. brutto. To nie luźne wyliczenia ekonomistów, ale szacunki rządu przedstawione w projekcie budżetu państwa na przyszły rok. Pisze o tym „Rzeczpospolita”.
Zgadza się z tym Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. To z powodu dobrej sytuacji na rynku pracy, która przyczynia się do tego, że presja płacowa będzie się realizować szybciej, niż miało to miejsce w poprzednich latach. Miks niskiego bezrobocia, rosnącej konkurencyjności ze strony świadczeń społecznych (np. emerytalnych) oraz stale podnoszonej płacy minimalnej da pracownikom uprawnienie do „wymuszania” podwyżek.
Coraz mniej rąk do pracy
Swoje zrobi też demografia: utrwaliła się tendencja, że więcej osób przechodzi na emeryturę niż rozpoczyna pracę. Już przed pandemią pracodawcy w wielu branżach mieli problemy ze znalezieniem pracowników. W pierwszych miesiącach 2020 roku pracownicy niechętnie zmieniali pracę, bo towarzyszyła im niepewność dotycząca przyszłości. Teraz jednak zmieniają ją bez oporów, a zachętą jest przede wszystkim obietnica podwyżki w innym miejscu.
7 tys. zł za cztery lata nie będzie miało realnie takiej samej siły nabywczej jak obecnie, bo w tym samym czasie rosnąć też będę ceny towarów i usług konsumpcyjnych.
A jak jest dzisiaj? Zgodnie z najnowszymi danymi GUS, statystyczny Polak zarabia o 8,7 proc. więcej, niż przed rokiem. W ujęciu miesięcznym przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 0,9 proc. i wyniosło 5 851,87 zł brutto.
Czytaj też:
Średnie wynagrodzenie ponownie w górę. Statystyczny Polak zarabia już prawie 6 tys. zł