Przedłużenie terminu - wyjaśnił - jest obarczone kilkoma warunkami. Po pierwsze, kraj musi najpóźniej do końca roku wystąpić do KE z dokładnie uzasadnionym wnioskiem o przedłużenie terminu. Po drugie, dotyczy to tylko tych projektów, które zostały przez KE zatwierdzone po 2004 roku i mają dokładny kosztorys. Pragnące zachować anonimowość źródła w Parlamencie Europejskim sygnalizowały, że polskie opóźnienie dotyczy projektów w infrastrukturze kolejowej i wynika z braku wkładu Polski. Minister finansów - informowały źródła - zwleka z podpisaniem gwarantowanej przez państwo pożyczki Europejskiego Banku Inwestycyjnego na ten cel dla PKP.
Wiceminister rozwoju regionalnego Adam Zdziebło wyjaśnił, że środki, o których mówi rzecznik, to kwota tzw. płatności końcowej. Płatność końcowa dokonywana jest po zakończeniu projektu, na podstawie złożonego wniosku i obejmuje refundację rzeczywiście poniesionych kosztów. - To jest ta wartość, jaką Komisja Europejska zostawia po swojej stronie i która ma trafić - i prawdopodobnie trafi - do Polski w zdecydowanej większości w 2011 r., ale może się także zdarzyć, że Komisja część środków będzie przelewała także w 2012 r. - wyjaśnił wiceminister. Zdziebło dodał, że w przypadku projektów, na dofinansowanie których pieniądze mogły być zagrożone, resort podjął już odpowiednie kroki. - Nie są to dla nas żadne prawdy objawione, żadne rewelacje. O takich działaniach Komisji wiemy od dwóch lat i tak jak do tej pory nie spaliśmy, tak nie śpimy nadal - zapewnił.
PAP, arb