Poranna, czwartkowa konferencja polityków Prawa i Sprawiedliwości mogła nie zapowiadać się na przełomową, ale już to, co stało się wokół niej urosło do rangi sporu o wolność słowa, z energetyką gdzieś w tle. Rafał Bochenek, poseł PiS, tak zaczął wystąpienie: – Spotykamy się w parlamencie, ponieważ miliony Polaków docierają, setki tysięcy Polaków do naszych biur poselskich, otrzymujemy rachunki za energię, które są wystawiane przez firmy energetyczne. I zastanawiają się skąd tak wysokie ceny energii. Szanowni państwo, myślę, że to jest dobry moment, żeby wyjaśnić, żeby powiedzieć, skąd się biorą te rachunki, te wysokie ceny.
Dalej Bochenek dowodził, że politycy PiS zwracają na tę sprawę uwagę, a „niekoniecznie o tym się mówi”, a „ceny rachunków w dużej mierze wynikają z polityki klimatycznej UE” i wzrostu cen certyfikatów CO2.
– To bezpośrednio przekłada się na koszty produkcji energii elektrycznej... – i tu co prawda Bochenek nie urwał wypowiedzi, ale tyle usłyszeli widzowie TVN24. Stacja przerwała wtedy nadawanie konferencji, a prowadzący ogłosił: – Panowie mówią o tym, co wywiesili na plakatach, gdzie pokazano, że 60 proc. kosztów, jakie płacimy za energię, to koszty narzucone przez UE. O czym specjaliści mówią, że to nieprawda, że 23 proc. Tutaj mówi się o tym, że to propaganda, na temat tych plakatów, które zostały rozwieszone.
Na podobny krok zdecydował się Polsat News, ale nie przerwano nadawania konferencji, a po jej zakończeniu na wizji prostowano, o co w tej sprawie chodzi. My też postanowiliśmy wyjaśnić, ponieważ obrosła mnóstwem niedomówień.