„To jest pazerność połączona z głupotą! Coś takiego buduje się w Warszawie” – napisał w piątek minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, publikując na Twitterze zdjęcie z placu budowy, na którym widać, jak balkony nowo budowanego bloku mieszkalnego niemal przylegają do innego budynku. Według władz Warszawy zgodę na budowę wydał wojewoda, z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Jak twierdzi minister, to nieprawda, a winą obarcza warszawskich urzędników.
Spór o patodeweloperkę
Konflikt dotyczy budynku, który powstaje przy ul. Śródziemnomorskiej na warszawskich Stegnach. Pomiędzy barierkami balkonów nowego budynku a istniejącą w tym miejscu ścianą szeregowca jest niewiele ponad metr. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, warszawski ratusz odrzucił wniosek o pozwolenie na budowę. Jednak w 2018 roku do takiego wniosku przychylił się urząd wojewódzki, kierowany przez związanego z PiS Zdzisława Sipierę.
– Postępowanie nie dotyczyło kwestii odległości od sąsiednich budynków. Ta patodeweloperka wynika z czegoś zupełnie innego, tam było odwołanie od niechlujstwa urzędników, którzy naruszyli przepisy, w związku z tym wojewoda musiał to skorygować – powiedział na antenie radiowej Trójki minister Buda, odpowiadając na zarzuty.
Źródło problemów
Jak mówi minister Buda, rok przed tą decyzją wydane zostały warunki zabudowy, przy braku planu zagospodarowania przestrzennego. Dlatego balkony tuż przy ścianie są zgodne z obowiązującymi przepisami. – Gdyby tam był plan zagospodarowania przestrzennego, można by było wskazać, jak ta budowa ma wyglądać. To jest źródło problemu – powiedział minister.
– W tamtym przypadku minimalna odległość od budynku to jest półtora metra, jeśli liczymy balkony. Zmieniamy te przepisy, mam przygotowany projekt rozporządzenia, który zwiększa te odległości – zapewnił minister.
Czytaj też:
Duże zmiany na rynku mieszkaniowym. Buda zapowiada koniec patodeweloperkiCzytaj też:
Kupowanie dziury w ziemi. Dlaczego polskie osiedla wyglądają jak sen pijanego architekta?