4,5 mln Amerykanów odeszło w marcu z pracy. Powód: niechęć do powrotu do biura i szukanie lepszych warunków

4,5 mln Amerykanów odeszło w marcu z pracy. Powód: niechęć do powrotu do biura i szukanie lepszych warunków

Kelnerka
Kelnerka Źródło: Pixabay
4,5 mln Amerykanów podjęło w marcu decyzję o zmianie pracy. W wielu sektorach oferty wręcz leżą na ulicy i to kandydaci mogą dyktować warunki. Dla wielu pracowników biurowych czynnikiem, który przesądził o złożeniu wypowiedzenia, była konieczność powrotu do biura po długim okresie pracy zdalnej.

Amerykańskie instytucje monitorujące rynek pracy opublikowały dane za marzec. Wniosek nasuwa się sam: rynek pracy jest rozgrzany. 4,5 mln pracowników odeszło z pracy, co jest prawdziwym rekordem. Niezadowoleni z warunków pracy nie musieli się martwić, że długą będą szukać nowego zatrudnienia: na każde „zwalniane” miejsce pracy przypadało 1,9 wakatu.

Pracownicy biurowi nie mają zamiaru wychodzić z domu

Liczba rezygnacji wzrosła najbardziej w sektorze usług profesjonalnych i biznesowych oraz w budownictwie. Ogólna stopa rezygnacji wzrosła do 3 proc., poziomu niespotykanego od grudnia 2021 roku – relacjonuje CNN.

„Ponieważ pracodawcy wymagają od pracowników powrotu do biur, liczba wypowiedzeń składanych przez pracowników rośnie” – napisała na Twitterze główna ekonomistka ZipRecruiter, Julia Pollak.

Dostrzegając ten problem, niektóre firmy wprowadzają system zachęt dla powracających do biur: dopłaty do biletów na komunikację miejską, vouchery na ponowne skompletowanie garderoby dla tych, którzy w ostatnich dwóch latach kupowali przede wszystkim dresy czy dopłaty za „fatygę”, którą jest konieczność dojeżdżania do pracy. Spójrzmy prawdzie w oczy: konieczność powrotu do biura to dla wielu pracowników dodatkowy koszt, z którego chętnie zrezygnowali na kilkadziesiąt miesięcy. Nie chodzi już nawet o to, że czas przeznaczony na dojazdy też ma swoją wartość, ale konieczność tankowania auta lub kasowania biletów, zakup ubrań i eleganckich butów, kupowanie obiadów w biurowej kantynie – to wszystko uszczupla dochody, które i tak zostały nadwątlone przez inflację.

Decyzja banku centralnego może schłodzić rynek pracy

Liczba dostępnych miejsc pracy również wzrosła, osiągając 11,5 miliona, najwyższy poziom od grudnia 2000 roku, kiedy rozpoczęto zbierać te dane.

Wskaźnik dostępnych miejsc pracy wzrósł z powrotem do 7,1 proc. z 7 proc. w poprzednich dwóch miesiącach. Oznacza to, że w marcu na każdego bezrobotnego przypadało 1,9 wakatów. Prezes Rezerwy Federalnej, Jerome Powell, często wskazywał, że to niezdrowa sytuacja, która przyczynia się do wysokiej inflacji. W środę bank centralny ma ogłosić zmiany w polityce pieniężnej. Eksperci spodziewają się, że ochłodzi gospodarkę na tyle, by opanować inflację, ale nie na tyle, aby spowolnić rozwój. Może to również wstrząsnąć rynkiem pracy.

Najwięcej nowych ofert w handlu i przemyśle

Na razie amerykańskie firmy wciąż mają trudności ze znalezieniem i zatrzymaniem personelu. W szczególności sektor produkcyjny nadal boryka się z niedoborem siły roboczej. Jak pokazały dane zebrane w ramach badania JOLTS (Job Openings and Labor Turnover Survey), liczba ofert pracy w handlu detalicznym i przemyśle wzrosła, podczas gdy liczba miejsc pracy w administracji rządowej oraz w transporcie, magazynowaniu i usługach użyteczności publicznej spadła.

– W dzisiejszej gospodarce pracownicy nadal rezygnują i są zatrudniani bardzo szybko. Ten „odpływ” jest pozytywnym znakiem umacniającego się rynku pracy, na którym pracownicy mogą zrezygnować, szukać i uzyskać nowe możliwości” – powiedziała Elise Gould, starszy ekonomista w Instytucie Polityki Gospodarczej.

Czytaj też:
W agencjach zatrudnienia rozdzwoniły się telefony. Nawet 500 zapytań dziennie