Po wakacyjnej przerwie Rada Polityki Pieniężnej zbierze się w środę, by zadecydować o stopach procentowych. O ile do tej pory podwyżki były do przewidzenia i nie zaskakiwały rynku (co najwyżej zaskakiwać mogła ich wysokość), to teraz Rada znajduje się w niełatwym położeniu.
Z jednej strony argumentem za dalszym podnoszeniem jest rosnąca inflacja. Z drugiej jednak strony gospodarka hamuje, a dalsze podnoszenie stóp jeszcze ją spowolni. Do zadań Rady Polityki Pieniężnej i banku centralnego należy dbanie o utrzymanie wartości pieniądza, ale i stymulowanie rozwoju gospodarczego. Kolejne podwyżki z jednej strony hamują wzrost cen, a z drugiej studzą gospodarkę. Biorąc jednak pod uwagę wszystkie okoliczności, istniejące i spodziewane zawirowania gospodarcze, ekonomiści są zgodni, że wrzesień to jeszcze nie czas, by rezygnować z podwyżek stóp. Nawet kosztem wolniej rosnącej gospodarki.
Kredytobiorcy płacą dziś dwa razy więcej niż rok temu
Cykl podwyżek trwa nieprzerwanie od października 2021 roku. Wcześniej przez lata stopy były na tym samym, zbliżonym do zera, poziomie. W ciągu 11 miesięcy stopa referencyjna z poziomu 0,1 proc. wzrosła do 6,5 proc. Ekonomiści przewidują, że na najbliższym posiedzeniu Rada podniesie je o dodatkowe 25 pb.
Podwyżki stóp bardzo uderzają w kredytobiorców, gdyż z ich poziomem powiązany jest koszt kredytu. Dziś większość kredytobiorców płaci rat dwukrotnie wyższe niż rok temu, przed pierwszą podwyżką. Niejednej rodzinie raty pożerają połowę miesięcznego dochodu, a wakacje kredytowe są niewielkim wsparciem, bo to tylko chwilowe zawieszenie płatności.
„RPP ma obecnie twardy orzech do zgryzienia” – napisali analitycy z mBanku. Ich zdaniem dalsze zacieśnianie polityki pieniężnej na niekorzyść kredytobiorców jest, mimo wszystko, jedynym wyjściem.
Ekonomiści spodziewają się podwyżki stóp o 25 pb.
„RPP jest świadoma, że podwyżki wywołały już potężny efekt na rynkach kredytowych. Wchodzimy też w fazę spowolnienia i to jest fakt. Jego skala jest naszym zdaniem jeszcze niedoszacowana przez władze monetarne (a same wyniki za II kwartał potęgują to wrażenie), ale są i będą one już wrażliwe na koniunkturę. Obrazek inflacyjny sugeruje jednak, że przestrzeń do cięcia stóp w 2023 roku jest niewielka lub zerowa” – komentują analitycy mBanku.
Ich zdaniem stopa referencyjna nie powinna przekroczyć 7 proc., a więc maksymalna podwyżka wyniesie 50 pb. Analitycy z banku Pekao oczekują natomiast, iż na najbliższym posiedzeniu RPP podwyższy stopy procentowe o 25 pb. Wówczas stopa referencyjna sięgnęłaby 6,75 proc.
Mało prawdopodobne, by podwyżka wyniosła 75 lub 100 pb. (a i takie bywały), ale kredytobiorcy nieprędko usłyszą, że stopy przestaną rosnąć. „Z cyklem podwyżek jednak nie pożegnamy się szybko, inflacja CPI za sierpień jednak 16,1 proc. rdr wyżej od konsensusu (15,5 proc.). Duży skok cen energii (nie wszystko da się regulować), żywność wyżej, bazowa ok. 10 proc. rdr. Letnia stabilizacja inflacji to nie koniec jej wzrostów, ostrzegaliśmy” – napisali ekonomiści ING Banku Śląskiego.
Są też w temacie konieczności podnoszenia stóp opinie odmienne. Ekonomista Marek Zuber powiedział w rozmowie z Wprost, że gdyby to od niego zależało, to stóp procentowych by nie podnosił.
– Ja bym nie podnosił stóp procentowych. Owszem, inflacja jest wyższa niż była, ale mamy przecież dane pokazujące, że bardzo mocno wyhamował przemysł, mamy dane wskazujące, że bardzo mocno hamuje sprzedaż detaliczna, więc to co powinny robić stopy procentowe to robią. Jest to jeden z elementów hamowania konsumpcji. Ten drugi element to zarobki Polaków – wzrost wynagrodzeń jest mniejszy od inflacji (według danych lipcowych wzrost wynagrodzeń był wyższy niż inflacja, ale trzeba pamiętać o jednorazowych zdarzeniach, jak np. premia inflacyjna w górnictwie). Skoro zatem mamy hamowanie popytu, to oznacza to, że realizowane jest to czego oczekuje Rada Polityki Pieniężnej, a skoro tak, to może warto zastanowić się nad tym, czy podnosić dalej stopy procentowe – tłumaczył Zuber.
Czytaj też:
W tym tygodniu decyzja ws. stóp procentowych. Co zrobi RPP?